W biurze dziś się działo. Wszyscy biegali jak ludziki z kreskówek . Raz w jedną, raz w drugą. Jakoś się wszystko skumulowało, łącznie z tym ,że aż do Wrocławia musiał starszy syn pojechać , bo nie dało się awarii usunąć zdalnie. Wrócił zresztą o przyzwoitej godzinie, bo około 20.00. Akurat jak osiedla pilnowaliśmy z małżonkiem. Od wczorajszej akcji jeździmy znów pod matki blok i kręcimy się po kwartale łącząc przyjemne z pożytecznym ( przyjemne - wieczorny spacerek , pożyteczne- czatujemy na to babsko co się mojej matki uczepiło) , a że syn mieszka po drugiej stronie kwartału to zauważyliśmy kiedy auto pod blok postawił.
tak poza tym uszkodziłam sobie palec serdeczny lewej ręki. Nie mam pojęcia jak . Podparłam się ręką o stół , coś mi strzeliło na wysokości pierwszego od góry stawu i został mi zakrzywiony jak haczyk. Mogę poruszać ale wrócić na swoje miejsce nie chce. Nawet jakoś specjalnie nie boli ale przeszkadza w pisaniu. jednego palca mi brakuje przy tej czynności.
Robi się cieplej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz