dzisiaj. Rano zaliczyłam jazdę z matką , pod hasłem "idę do lekarza , daj mi te lekarstwa , bo ja się po nich źle czuję ". Za nic nie dała sobie wytłumaczyć , że leki mam w domu , nie wysypię ich z opakowań , a lekarz ma wszystko w komputerze i nie są jej potrzebne. Szybko jej minęło zresztą . Fakt, że wczoraj zasłabła , nawet karetkę wezwałam , ale sprawa okazała się dość prozaiczna ; odwodnienie . Przy tej ciepłej pogodzie powinna dużo pić , tyle, że woda ją zabije jak wypije jej więcej niż 2 łyki. Zanim przyjechała karetka wmusiłam jej prawie 4 szklanki, co zresztą pochwalili ratownicy. Podejrzewam też , że zjadła jakieś leki albo suplementy, które kupiła sobie w aptece i nie chciała się przyznać, ratownik stwierdził, że nie dojdziemy do tego czy faktycznie , a ja skonfiskowałam jej 7 różnych pudełek z różnymi świństwami. Jak wpisałam w przeglądarkę nazwy i poczytałam, co to takiego , to się za głowę złapałam. Konia by zabiło. Po południu miałam znów powtórkę tym razem "kto mi te wszystkie świeczki przyniósł? " Totalnie nie kojarzyłam o co chodzi , w końcu wyjaśniła, że takie na cmentarz. Faktycznie miała w pokoju zgrzewkę wkładów do zniczy , ale skąd je wzięła ??? Kupiła pewnie i zapomniała. Dzwoniła tak ze 4 razy za każdym z inną wersją. Łącznie z taką, że sąsiad jej przyniósl , bo jakaś pani przyniosła , a że jej nie było, to zostawiła u sąsiadów. Ale sąsiad przecież wie kim jestem . Pojęcia nie mam o co w tym chodzi. Tak, że wczoraj i dziś było "wesoło".
Bo tak naprawdę nie jest mi dziś wesoło; zmarł mój ulubiony wujek , najbliższy kuzyn mojego ojca i jego braci. Ostatni z trojga rodzeństwa . Młodszy od nich wszystkich. Kilka lat temu w wypadku zginęła jego żona , a on stracił nogę , trzy lata temu zmarł na raka jego najstarszy syn , a teraz on nie przeżył operacji na woreczek żółciowy. Los bywa zaborczy ...
Tak poza tym , dwie firmy odwaliły mi takie numery, że się wściekłam . Z jedną się dogadałam , z drugą nie wiem ; gość z uporem maniaka upiera się przy swoim , choć nie ma racji. Biorę od nich tyle sprzętu, że choćby dla zachowania dobrych relacji mógłby uznać swój błąd. O reszcie nie chce mi się pisać. Było i jest do dupy i jakoś nie widać perspektyw na lepiej.
p.s. był jeszcze list od zusu , ale o tym napiszę osobno .
Przykre jak tracimy bliskich. Jazda z matką z racji pełni przecież. U mnie też nieciekawie. Kryzys mam. Całusy
OdpowiedzUsuńTeż zwaliłam na pełnię; ile można się stresować .
Usuń