babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 10 lipca 2022

10.07.2022 Czas mi ucieka

 a z nim i lato . Jakoś nie czuję jego uroków . To pewnie sprawa nawału pracy i nie ciekawej sytuacji tak w ogóle. Przydałoby się trochę więcej wakacyjnego luzu .  Z drugiej strony im szybciej biegną dni tym bliżej do jesieni i jakiejś sensownej temperatury , bo letnie zdecydowanie mi nie pasują . Tymczasem znów zanosi się na upały. Ostatnie kilka dni dni było bardzo przyjemne , dziś nawet sporo deszczu spadło choć przelotnie . Pojechaliśmy na działkę posprzątać , ale nie za bardzo się dało, bo co chwilę zacinał deszcz. Siedzieliśmy więc w naszym domku na turystycznych krzesełkach z kubkami  herbatki i planowaliśmy jak go urządzimy. Z powodu zamokniętego gruntu nie udało mi się narwać wiśni w ilości na dżem i nalewkę . Próbowałam i zerwałam z pół koszyczka , ale przemokłam przy tym do nitki. Może w tygodniu jak nie będzie padać.  

W budowanym domu naszego syna zamieszkały kotki . A dokładnie to na podwórku . Przyplątały się. Są bardzo małe , musiała je kotka porzucić. Nasze wnuki , zwłaszcza młodszy od razu je przygarnęli i nie chcą oddać . Kotki mają już własne lokum w postaci budki zrobionej z kawałków płyt i miseczki. A starszy kupił im karmę . Chętnie bym któregoś przygarnęła , ale mowy nie ma. Kotki już są ich. A tata z mamą nie mieli nic do gadania ; musieli zaakceptować . Nie mieli zresztą nic przeciw, byle mieszkały na podwórku a nie w domu. 

A ja mam nowy kłopot; matka zgubiła okulary. Nie wiem jak jej się to udało, bo   jak ją odwoziłam po wizycie u lekarza miała je na nosie. Twierdzi, że nigdzie nie chodziła więc nie mogła ich zostawić , ale kto ją tam wie. A druga opcja jest taka, że je schowała . I raczej to drugie , bo jak wczoraj zaczęłam ich szukać w domu to nawrzeszczała na mnie ,że jej wszędzie przewracam . Ciekawe co naprawdę z nimi zrobiła. Tak czy inaczej musze ją znów do optyka zaprowadzić, żeby jej na nowo dobrali .

I jeszcze obiecane fotki PDzO


Wiechę zmajstrowałam z krosówek i działkowej roślinności i oczywiście dowiązałam czerwoną  kokardkę od uroków i ociotowań . Aha i sama wlazłam na drabinę ,żeby ją zawiesić na więźbie.


A tu proszę bardzo ; dach w całej okazałości , widać jak na dłoni. Oczywiście na to przyjdzie jeszcze blacha trapezowa i opierzenia , ale dach jest , na głowę już nie pada.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz