pieczenie pierniczków to jednak wyczerpujące zajęcie , zwłaszcza z gromadką maluchów , których roznosi energia i krzyczą z radości i podekscytowania . Ale są , gotowe, udekorowane , teraz się suszą . Jutro jak wyschnie lukier popakuję je do pudełek i powędrują do rodzinki. Do Wigilii będą kruszały. Po tej pracy kuchnia tonęła w lukrach, kolorowych posypkach i brokacie z bombek , bo najmłodszy jak tylko go spuściliśmy z oka na chwilkę dobierał się do bombek na choince . Trzy powędrowały do kosza na śmieci , bo oczywiście je rozbił.
Aha , nawet dziadek wycinał i dekorował już upieczone, co jeszcze bardziej ekscytowało maluchy.
A teraz muszę , odpocząć .
Ależ musialo być radosnie. Takich chwil się nie zapomina z dzieciństwa. I jaka piękna tradycja rodzinna. I tajemniczy przepis na przyprawe. Aż się wzruszyłam. **!
OdpowiedzUsuńWiele lat temu, gdy nasi synowie byli mali przywróciłam tę tradycję ( u moich rodziców nie praktykowano). Myślę ,że będą wspominać pieczenie pierniczków z babcią i kontynuować , przynajmniej mam taką nadzieję.
Usuńto jest najwazniejsze w tych swietach... byc blisko, dzielic... w mojej rodzinie praktycznie niemozliwe ale...
OdpowiedzUsuńW szerszym gronie nie , ale przecież jest Antoś i Twój Mąż . Mała bo mała , ale rodzina i to się liczy.
Usuń