a w każdym razie pachnie lasem . Jest wysoka prawie pod sufit i nie zbyt rozłożysta , ale ma gęste gałązki. Od pół godziny stoi już ubrana i cieszy nasze oczy. Lubimy mieć choinki. Fotki zrobię , ale już nie dziś i nie jutro. Jak zaplanowałam jest biało-srebrno-zielona z niewielkimi dodatkami w kolorze czarnym i czerwonym - takie malusieńkie akceniki.
Mniej - więcej od pierwszej do 20.30 mieliśmy wnusiów. Pokój tonął w zabawkach , z puf , poduszek , fotela i koca powstała baza gdzie się bawili i chyba z trzy razy obejrzeliśmy tę samą bajkę. Fajni są. Grzecznie zjedli obiadek i kolację , na podwieczorek ugotowałam budyń , niby dla dzieci , ale nie jadłam jakieś 15 lat i z przyjemnością sobie miseczkę budyniu waniliowego z sokiem malinowym wsunęłam . Kiedy pojechali , mężuś przyniósł z auta choinkę , którą kupiłam rano na zieleniaku i od razu ubraliśmy.
Z zieleniaka przywiozłam też dwa pęczki jemioły . Jemioła musi być , bo jak mówi przysłowie : "bez jemioły roczek goły" .
Jutro po południu pieczemy pierniczki. Nawet nie sprzątałam dziś w kuchni , przy tym pieczeniu i tak będzie tonąć w lukrze i cukrowych koralikach .
No i to by było na dziś tyle. Roboty świątecznej na najbliższy tydzień będę miała mnóstwo , bo jeszcze czeka na poskładanie chatka z piernika i reszta dekoracji , no i świąteczne smakołyki.
Dobrze że mi pprzypomniaś o jemiole. Muszę się w Ascoli pooglądać. Zreszta i tu chyba też będzie. :)*** A na zdjęcia choinki czekam.
OdpowiedzUsuńPorozglądaj się koniecznie za jemiołką , podobno przynosi szczęście , a tego nigdy za wiele .
Usuń