najlepiej chyba niczego nie planować. Z moich nie wiele wyszło, a to za sprawą roboty , która się posypała nieco mojemu mężusiowi. W biurze wszystko szło normalnie . Przerzedziłam papierzyska w obu biurkach i dwóch wypchanych do granic możliwości segregatorów ze zleceniami. Zrobiło się luźniej . Do końca roku miejsca na kolejne wystarczy. Parę minut po 13.00 jak już się pakowaliśmy przyjechał gość z firmy instalacyjnej , która przenosiła instalacje w naszym szpitalu , z którym zresztą był mężuś umówiony około 14.00 w celu sprawdzenia połączeń . Zabrakło im czegoś tam . Mieliśmy na stanie , kupił ale stało się jasne ,że się nie wyrobią na 14.00. Stanęło na tym ,że o 15.00 zadzwoni. Pojechaliśmy do domu , zdążyłam zrobić obiad, wstawić pranie , ogarnęłam chatkę , facet zadzwonił ,że tak po 16.00 będą gotowi. Mężuś zadzwonił więc po naszego serwisanta , bo mieli to robić we dwóch , żeby przyjechał na 16.00. Przyjechał i skończyło się tak , że dwie godziny siedzieliśmy przy kawie czekając na telefon ,ze już można się do naszej roboty zabierać . Pojechali na 18.00. A ja zabrałam się dopiero do jakiejś roboty domowej. Przecież nie wypadało mi coś robić przy gościu. Nie ma tego złego jednak , co by na dobre nie wyszło. Było trochę odpoczynku.
I tak nie źle mi poszło ; rozwiesiłam pranie ,zrobiłam porządek w bieliźniarce , przygotowałam mięsko do szynkowaru i upiekłam chlebek cebulowy , a właściwie to dopieka się właśnie w piekarniku . Obrusu nie obszyłam . Chyba usiądę do tego jutro . Za to teraz mam luzik. Poczytam chyba i pobuszuję po necie .
Zimno choć słonecznie. rano było tylko 2 stopnie .
Nadrobiłam trochę zaległości w czytaniu . A zawód mamy taki , że nic nie przewidzisz i nic nie zaplanujesz , bo zawsze wszystko się pokręci :) Szymuś był najważniejszy w tym tygodniu i córcia .Już pojechali .Fajnie było :)
OdpowiedzUsuńNo niestety , mamy nie przewidywalną robotę . Jasne ,ze wnusiu najważniejszy.
Usuń