Audycja w radio ; budowa muzeum i łuku tryumfalnego . Po co to komu ? Muzeów mamy mnóstwo . Po co jeszcze jeden obiekt , który trzeba utrzymać a do którego nie wielu zajrzy ... Tak mnie naszło kiedy słuchałam szumnych wywodów wice -ministra kultury chyba jak to Polacy potrzebują muzeów. Otóż nie potrzebują . Bardziej potrzeba szkół i szpitali. I łuk tryumfalny ... niby ma upamiętnić bitwę warszawską z 1920 roku - tak zwany cud nad Wisłą ( nie żaden cud tylko wsparcie oddziałów z Wielkopolski , które zdążyły na decydujący moment i wzmocniły bijące się oddziały ,żeby wszystko było jasne) , ale tak naprawdę ; co nam dała ta bitwa . Czy naprawdę było warto ? Wygraliśmy , ale w 1939 ówczesny Związek Radziecki mocno nam za to odpłacił . Czy naprawdę jest co upamiętniać? Patrzę na historię pod kątem skutków jakie dane działania przyniosły i zwykle smutne wnioski z nich wyciągam . Bo w historii tak już jest : przyczyna , przebieg i skutki . Jakie będą w przyszłości skutki tego co dziś dziej się w Polsce, Europie, na świecie ? Czy ktoś , kto podejmuje decyzje w ogóle ma to na względzie ? Tak mnie naszło , w drodze do pracy za sprawą radiowego wywiadu ...
Bankomaty ; niby nic takiego; proste w obsłudze urządzenie wypłacające gotówkę . Każdy jednak inny i każdy żyje swoim życiem . Te 2 w okolicy naszego biura czasami płatają figle. Dziś jeszcze nie było źle , ale zdarza się , że wypłacają większą kwotę w 20-złotówkach . Dziś musiałam wypłacać dwukrotnie , bo za nic nie chciał przekroczyć określonej kwoty , choć mieściłam się w limicie i wypłacił w 50 złotowych banknotach. Te w moim mieście "gadają" - zależnie od lokalizacji w kilku językach , w tym hiszpańskim i ukraińskim .
Biuro ; dziś przypominało kocioł albo ul. Każdy gdzieś biegał, gdzieś dzwonił , coś pisał, coś liczył, coś pakował, gdzieś jechał , ktoś wpadał, ktoś o coś pytał, dostarczał i odbierał paczki i parzył niezliczone ilości kaw. W tym pozornym chaosie jest jednak metoda i wszystko sprawnie funkcjonuje , każdy wie co ma robić. Czasem trudno to zrozumieć, ale tak to działa. Pytała mnie córka jednej znajomej czy mogłaby napisać pracę o działaniu firm rodzinnych , na podstawie naszej ; historia, strategia, misja itd. Po namyśle stwierdziłam ,że nie jest to dobry pomysł , bo firma powstała przypadkiem , żeby dorobić do budżetowych pensji , a strategia czy też misja jest prosta jak włos Mongoła ; wyciągnąć z tego jak najwięcej i nie dać się zniszczyć konkurencji i urzędnikom. Na razie nie dałam jej odpowiedzi , ale chyba na nie, inaczej byłaby to najkrótsza praca z ekonomii w historii świata .
Stołówka zakładowa ; czyli Mc Donald. Generalnie nie lubimy fast foodów , ale czasem ,gdy nam się śpieszy , albo za długo posiedzimy w biurze zamiast gotować wpadamy tam na spóźniony obiad . Nazywamy to stołówką zakładową , bo korzysta z tego cała zachodnia , zdominowana przez wszelkie zakłady część miasta . Zwykle jest tam pełno. Dziś jakimś cudem McD świeciło pustkami . Może dlatego, że nie działały urządzenia do zamawiania i nawet kasa się zacinała.
A poza tym ; zwyczajne popołudnie . po pracy i obiedzie w stołówce pt. McD , zakupy lidlu , wymiana żarówek w kuchni , dzbanek pachnącej herbatki . Wciąż jeszcze nie zmobilizowałam się do bardziej świątecznej działalności .
Kalendarz świąt nietypowych na dzień dzisiejszy niczego nie przewiduje .
No tak w tym chaosie jest metoda. A moze jednak taka praca o firmie rodzinnej to nie głupi pomysł. Przemysl to. A dzbanek pachnacej herbatki późna jesienią to sama radość . Szkoda że Włosi za nią nie przepadają A kolejne muzeum nie mówiąc o Łuku to zdecydowane przegięcie. :*
OdpowiedzUsuńNajważniejszy ten dzbanek . To już niemal rytuał u nas . Bez herbatki wieczór się nie liczy.
Usuń