Straty w mieście straszne. Niemal na każdej ulicy poprzewracane drzewa , zniszczone ogrody , pozrywane szyldy , nawet cmentarz zdewastowany ; połamane i poprzewracane przez gałęzie i konary nagrobki , o bałaganie nie wspominając. Przed domem u młodszego syna runęło drzewo - o 2 metry od naszego firmowego busa ( mieliśmy fuks jak diabli) , w sąsiedniej miejscowości przewróciło kuty płot razem z murowanymi słupkami , w pobliskim , zabytkowym browarze zwaliło wieżyczkę ( była prawdziwą ozdobą budynku) i poprzewracało palety wypełnione butelkami piwa przygotowanymi do transporty.Pozalewało piwnice .Są też ranni. W okolicy ronda obok liceum technicznego drzewo spadło na jadący samochód. U starszego syna na działce powaliło śliwę - o dziwo rozczepiło drzewo na pół. Całe popołudnie spędzili na działce z piłą i sekatorem ,żeby usunąć wiatrołom. Oczywiście trawnik zniszczony. Naszej budowy nie ruszyło.
Byłam na działce dzisiaj, bo synowa zadzwoniła żebym przyjechała po morele. Jeśli o to chodzi , to jest ich w tym roku mnóstwo. Przyniosłam dwie całkiem spore torby. Pojęcia nie mam co z tym zrobić , bo zjeść na pewno nie damy rady. Chyba znów będę coś smażyć . A tak się zarzekałam ...
Poza tym jeśli chodzi o budowę nadal zgłębiamy temat stolarki okiennej i drzwiowej. Oferty są porównywalne cenowo , za to jak się wgłębić w szczegóły , to już całkiem inaczej wygląda.
W pracy dzień minął szybko. W naszej działce jakichś szczególnie strasznych szkód nie było ale i tak mieliśmy co robić.
Popołudniu kawałek roboty domowej odepchnęłam . Wyprasowałam całe pranie , zagotowałam sok z białych porzeczek. Miałam co do nich inne plany ale w końcu dałam spokój- były bardzo maleńkie i po 15 minutach obrywania ich z szypułek straciłam cierpliwość. Umyłam wszystko jak leciało i zagotowałam na sok. Nie wiem kto to będzie popijał , bo ja słodkie nadal trzymam pod kontrolą , a rodzinka nie przepada za takimi specjałami. Mam też już gotową nalewkę z mięty. Trochę kolor mi nie wyszedł - chyba 3 dni to jednak dla miętowych liści za długo , ma kolor miętowej herbaty ale smakuje niebiańsko.
Przypomniały ni się moje wiatrołomy po pierwszym śniegu w listopadzie ubiegłego roku , musieliśmy usunąć 50 dużych drzew i jeszcze pozwolenie na to sprzątanie zdobyć w urzędzie , bo na własnej działce w puszczy to ja tylko mogę miętę zrywać . Widok był straszny , więc wyobrażam sobie jak to u Was wygląda . "Taki mamy klimat" że zacytuję już słynne słowa .Buziaki
OdpowiedzUsuńPodobnie , tyle,że wszystko na ulicach leżało. Pokazuje nam przyroda ile znaczymy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUsunęłam , bo dwa razy mi się kliknęło . Przepraszam
OdpowiedzUsuń