babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 21 grudnia 2014

21.12.2014 Było ...

pięknie, klimatycznie , cudownie po prostu.  Na koncercie oczywiście .  Ale po kolei. Pojechaliśmy wcześnie , bo przyjaciele zaprosili nas na obiad.. Ucieszyli się na drobne prezenty , które zabraliśmy , butelka wina w mikołajowym "ubranku" i mojej roboty ciasteczkowe choinki i pierniczki, no i oczywiście pudełko na herbatę z marynistycznym motywem , którego nie miałam okazji wcześniej im dać . Są chyba ostatnimi znanymi nam osobami ,które potrafią ucieszyć się i docenić takie "samodzierżki ". Potem razem pojechaliśmy na koncert , który odbywał się na targach w Sali Ziemi. Piękna , nowoczesna , dobrze nagłośniona klimatyzowana sala widowiskowa . Warto było pojechać , choćby po to, żeby ją zobaczyć. Oglądaliśmy ją pod kątem zawodowym , bo ma parę ciekawych rozwiązań technicznych .   Kolega W jest wielkim fanem i znawcą zespołu Gregorian , zostawił nas w holu i pobiegł na stoisko kupować płyty i gadżety. Przy okazji dla nas kupił DVD z poprzednim koncertem jaki się odbył w ubiegłym roku.w Polsce. Koncert zaczął się punktualnie , w zupełnej ciemności, stopniowo zapalały się pojedyncze światła wydobywając cienie postaci , jednocześnie rósł i potężniał akord podany na keybordzie do złudzenia przypominający kościelne organy . A potem juz zaczął się występ. Spokojne utwory przywodzące na myśl padający śnieg , płonący ogień , zimowy mrok ,klasztorne krużganki i wirydarze. Panowie wystąpili dziś w czarnych , połyskujących kostiumach imitujących mnisie habity. Nastrój pogłębiał płynny , powolny ruch jakim przemieszczali się po scenie i założone w szerokie rękawy habitów ręce . I oczywiście śpiewane chorały. Wszystkie znane kawałki min Cohena, Erica Claptona , piosenki bożonarodzeniowe i nawet Ave Maria. Wspierała ich swoim pięknym sopranem Amelia Brightman ( tak, tak , młodsza siostra Sary) , której barwa głosu brzmi niemal identycznie jak siostry . Własnym oczom i uszom nie dowierzałam, kiedy zwiewna  , ubrana w białą krynolinę Amelia stanęła za perkusją . Grała na dwóch wielkich bębnach. perkusję uzupłniały jakieś dzwonki , talerze i coś w rodzaju marakasów . Pewnie się te części perkusji jakoś nazywają , ale nie wiem jak. Bębny pod delikatną ręką Amelii dosłownie huczały , dodatkowo podkreślając niektóre partie chórowe.  "Alleluja " Cohena wypadło wprost niesamowicie , a rytm wybijany coraz mocniej na bębnach sprawiał wrażenie grzmotu albo wezwania na wojnę ; pod koniec sala aż huczała ( po nowoczesnym budynku nie spodziewałam się tak doskonałej akustyki ).  To wszystko w pięknej świetlnej oprawie i snujących się nad sceną oparach sztucznej mgły.  Zapalały się na zmianę kolorowe żarówki wydobywając różne kształty, lasery a nawet prawdziwe pochodnie. Było na co popatrzeć i czego posłuchać . Publiczność nie chciała ich wypuścić. Na drugi bis zaśpiewali trzy utwory a capella , stojąc wśród widowni . Zabrzmiało niby śpiew mnichów w gotyckiej katedrze. W sumie bisowali czterokrotnie. 
Długo będziemy pod wrażeniem . Koncert naprawdę był  piękny. Nie żałuję ,że kupiłam te bilety. No i fajnie było odreagować szaleńczą pracę . A z przyjaciółmi spotykamy się w Sylwestra. u nas.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz