jak się okazało. Rano te co zwykle na cały tydzień. Nie wielkie , tyle,żeby uzupełnić barki. Po ogarnięciu chatki i drugim śniadaniu pojechaliśmy kupować płytki . Takie kolekcje nie leżą na sklepie . Wszystko na zamówienie. Pojechaliśmy do takiego mało atrakcyjnego na pierwszy rzut oka miejsca, które prowadzi mąż mojej koleżanki z podstawówki z synem. Dziś zamiast syna siedziała w sklepie moja koleżanka z mężem. A wybraliśmy ich , bo kiedy oglądaliśmy kilka tygodni temu jako jedyni byli faktycznie zainteresowani tym ,żeby klientowi pomóc w wyborze , dali katalogi - nie proszeni , podpowiadali, jaką armaturę warto wybrać, bo jest dobrej jakości , sprawdzali ceny itd. ( a byliśmy w pięciu miejscach) i syn obiecał rabat, na co się ucieszyłam , bo ceny właściwie wszyscy mieli podobne , bo różnica 3-10 zł na metrze to w sumie nie wiele. Pogadaliśmy trochę przy okazji z koleżanką i jej mężem , zamówiliśmy potrzebne ilości , a potem kręciliśmy się razem z koleżanką po sklepie i oglądaliśmy meble łazienkowe a szef liczył. No i jak już policzył , to się zdziwiłam i o rabacie nawet słowa nie pisnęłam . Według tego co policzyłam z otrzymanych ofert powinnam zapłacić ponad tysiąc złotych więcej . Spodziewałam się ponad 4 tysięcy , a zapłaciliśmy nie całe trzy.. Szok po prostu. Prawie podskakiwałam z zadowolenia.. Na razie wpłaciłam zaliczkę , a resztę przy odbiorze za kilka dni.. Zamiast porządków na działce mężuś , zaraz po obiedzie wyciągnął mnie na zakupy do Poznania.. A i owszem zrobiliśmy i to bardzo konkretne. Mężuś poszedł do Juli po narzędzia , ja do Ikei popatrzeć co nowego , kupić napój żurawinowy i po jakieś drobiazgi. Owszem trochę nowego jest ( o Ikei kiedy indziej) Kupiłam , a jakże materiały na firanki do dwóch pokoi , razem 16 m za sześćdziesiąt parę złotych , do tego pokrowce na ubrania, pachnącą świeczkę, łyżeczkę do nabierania lodów i kuchenne ściereczki - parę skasowałam ostatnio , bo się zużyły , a tam trafiłam pasujące do mojej kuchni.. Mężuś buszował w narzędziach, na koniec zadzwonił, żebym przyszła, bo chce chłopakom odzież roboczą kupić a nie wie co wybrać . No to poszłam . Wybraliśmy polarowe kurtki z wstawkami ortalionowymi , okulary i rękawice . Wyszliśmy obładowani : dwie wkrętarki , szlifierka , kilka kompletów różnych narzędzi i deska do prasowania . Od dawna planowaliśmy kupić nową i trafiła się mniejsza od tej co mieliśmy - pamiętającej epokę PRL-u i stan wojenny i trzy razy lżejsza a głównie o to chodziło. Starą od razu po powrocie wystawiliśmy koło śmietnika.. Ktoś ją sobie zagospodaruje.do rana..Zakupy w Jula ze specjalnym rabatem dla klubowiczów, a że się zapisaliśmy kiedyś tam , to prawie zawsze mamy jakieś preferencje. Mieliśmy jeszcze ponad dwie godziny do zamknięcia sklepów , to polecieliśmy do M1 . Skoro już się wybraliśmy to postanowiłam kupić małżonkowi dżinsy jak planowałam wcześniej . Po drodze przez pasaż zajrzeliśmy do naszego ulubionego sklepu z koszulami . Akurat trafiliśmy na wyprzedaż kolekcji . Przecena o 30% . No to kupiliśmy koszulkę i krawat (kolejny -wylazła znów moja mania , ale lubię mężusiowi kupować krawaty). Dżinsy też . Co prawda tam posezonowe ceny nie były jakoś szczególnie mocno obniżone , ale i tak ten zakup był konieczny więc to niczego nie zmieniało. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Le roy , w celu sprawdzenia nazw jeszcze jednej kolekcji płytek, które kiedyś wpadły nam w oko , do przyszłej biurowej łazienki a skończyło się znów na zakupach do łazienek domowych . Pojawiły się różne pojemniki ,dozowniki ,mydelniczki itd , wszystko z bardzo grubego ,piaskowanego szkła , w najróżniejszych kolorach . Między innymi w pięknym ciemnoczerwonym odcieniu - idealnym do kolorystyki płytek.. Mężuś jak to zobaczył od razu kazał mi kupić . Takie dodatki planowałam później ale w sumie miał rację , później znikną . a szklane gadżety tego typu rzadko się pojawiają w sprzedaży . Mężuś jest maniakiem szkła , nie lubi żadnych plastików. Po prawdzie ja też nie . Kupiliśmy . Jak się okazało też w promocjach . I na koniec jeszcze jeden fart . Już dawno wybraliśmy lustro pasujące do koncepcji . Ostatnio zniknęło z oferty Le roy ( a były tylko tam.) . Na wystawie jeszcze było więc stwierdziliśmy,że kupujemy . Okazało się jednak,że jest tylko to przyklejone do ściany trzy metry nad ziemią. Zapytaliśmy sprzedawcę . Poszedł do komputera , pozaglądał , wykonał dwa telefony i lustro się znalazło w Komornikach . W środę będzie do odbioru . W cenie promocyjnej a jakże, o całe 70 zł mniej .
Jakiś sprzyjający zakupom dzień. Dawno nie byłam tak zadowolona z wydanej kasy jak dziś. No i kawał spraw łazienkowych mamy załatwiony .
Wybieranie tego, co Was wspólnie połączyło, ta wielka frajda! Macham serdecznie i życzę, aby zawsze tak się udawało!
OdpowiedzUsuńDzięki. Faktycznie mieliśmy farta w tym dniu . Ja jestem oszczędniejsza w wyborach . To mężuś zawsze wrabia mnie w wydatki . Wszystko i tak byśmy kupili , bo trzeba było , tylko może nie od razu .
OdpowiedzUsuńTakie zakupy to Zakupy okazyjne i tak trzymaj do samego końca. :)
OdpowiedzUsuń