Tak właśnie. Był więc obiadek dla rodzinki ; wołowina z mandarynkami , na którą sobie ostrzyli ząbki od dawna i oczywiście chruściki. Najmłodszy wnusiu namalował nam laurkę w kształcie słonika , starsze wnuczęta przyniosły kwiatki i słodkości.
Mój małżonek ma na mnie zły wpływ, zdecydowanię. Po wczorajszej awanturze z matką nie miałam zamiaru jej zapraszać na obiad , ale mnie namówił. Dzieciakom pasowało, bo nie muszą już jeździć do niej z życzeniami. Oczywiście nagadała głupot jak zawsze, ale nikt już się tym nie przejmuje i całe szczęście. Około 17.00 towarzystwo się rozjechało do domu a ja korzystam z resztki weekendu i po prostu odwalam LB.
Wczoraj zakończyliśmy sezon na reniferka , rozebraliśmy choinkę i dekoracje , zostały jeszcze jakieś niedobitki ale niebawem i to zastąpią takie bardziej ponadczasowe. Sprzątnęłam świąteczności , ale nie zdążyłam zmajstrować nowych. Nadrobię.
A tymczasem nowy tydzień. Mam nadzieję, że trochę jednak wczoraj odpoczęłaś. Buziaki
OdpowiedzUsuńTrochę tak, chociaż wieczorny spacer sobie odpuściliśmy . jakoś nie miałam zacięcia do wędrówek. Dziś nadrobiliśmy.
Usuń