Musiałam pojechać dziś do miasta i kiedy szłam do parkometru ktoś mnie zawołał . Odwróciłam się i ku swojej uciesze zobaczyłam kolegę z podstawówki o wdzięcznej ksywce "Pietrucha" . Przyjaźniliśmy się kiedyś tam... Po podstawówce nasze drogi całkowicie się rozeszły , zdarzyło nam się "wpaść "na siebie kilka razy , no i dziś znów . Przywitaliśmy się , zamieniliśmy kilka słów i każde popędziło dalej w swoich sprawach ale i tak bardzo mnie to spotkanie ucieszyło.
Dziś mieliśmy powtórkę , znów zderzenie na wysokości naszego biura . Tym razem nie groźne. A wczorajsza sprawa okazała się poważna . Dziś już wiemy nawet kim był kierowca, okazało się , że nasz klient, dobrze znany młodszemu synowi ( rozpoznał auto po charakterystycznej rejestracji) , dowiedzieliśmy się też, że stracił przytomność w trakcie prowadzenia auta. Było groźnie .
A jutro wielki dzień naszego wnuczka ; pierwszy mecz w tym roku szkolnym na pozycji ( chyba tak się to nazywa? nie wiem , nie znam się na tym) kapitana drużyny. Jedziemy pokibicować. No i dorzuciłam się do mini-festynu. Upiekłam dużą blachę placka na drożdżach - takiego klasyka z kruszonką , posypanego cukrem. Przywitaliśmy się też z kocim gangiem kocicy Zośki. Kociaki podrosły i teraz cała piątka zwiedza podwórko i buszuje w warzywniku , a Zośka biega za nimi i próbuje to towarzystwo utrzymać przy sobie. Słodziaki niedługo pojadą do nowych domów.
A poza tym rośnie mi stosik włóczek na korbolki (dyniek znaczy) i mitenki oraz czasopism wnętrzarsko-ogrodniczych z dekoracjami i poradami dla krzakowców . Jesień już do mnie mruga okiem.
Lubię takie sympatyczne wiadomości. Uściski
OdpowiedzUsuńJa też , a to spotkanie mocno mi poprawiło humor. Buziaki.
Usuń