piłkę nożną kochamy nad życie, w nic innego grać nie można , gdy istnieje piłka nożna" - śpiewał przed laty kabaret Tey , w ramach skeczów o wiejskich klubach sportowych i wiedzieli co śpiewają i mówią , bo tak to właśnie wyglądało .Byliśmy na meczu wnusia a właściwie to nawet turnieju, bo to były rozgrywki pomiędzy szkółkami z okolicznych wsi plus mecz towarzyski maluchów; no.., maluchów do lat 8/9. Jak szło tak szło, nie ważne , że było kopanie się po kostkach, dyskwalifikacja z powodu wystawienia do drużyny starszego zawodnika niż przewidywał regulamin ( o tym za chwilę ) i że w pewnym momencie na boisku znalazły się dwie piłki. Była frajda , była zabawa , były nawet puchary i medale dla wszystkich drużyn i nagrody indywidualne dla najlepszych na boisku, wspólne zdjęcia i objadanie się smakołykami w zamian za "grosik" do puszki z przeznaczeniem na sprzęt i koszulki dla drużyny . Nasz wnusiu dzielnie walczył z całą drużyną i w sumie zajęli drugie miejsce. I tu ukłon dla organizatorów , bo to nic innego jak "społeczeństwo obywatelskie" w najlepszym wydaniu- wiecie- to czego najbardziej boi się i zwalcza obecnie rządząca ekipa . Turniej zorganizowali rodzice małych piłkarzy, szkoła użyczyła boisko , ktoś pożyczył dwa duże grille, ktoś namioty i ławki , mama pracująca w restauracji załatwiła ugotowanie grochówki , a właściciel firmy kateringowej mieszczacej się na obrzeżach wsi podarował kiełbasę na grilla w ilości, że zostało jeszcze na drugi festyn. O słodkości zadbały mamy i babcie w tym ja . Placek wyszedł mi okazały i widziałam ,że "wchodził" zwłaszcza starszym kibickom. Nasza młodzież dostarczyła samograj , syn z kolegą stanął przy grillach a synowa , żona naszego pracusia i jeszcze jedna dziewczyna pilnowały reszty ; rozdawania zupy, wody i ciasta. Zabawa była przednia . I byłoby naprawdę świetnie gdyby nie niemiły zgrzyt w postaci wykluczenia jednej z drużyn. W konsekwencji spadli na ostatnie miejsce. Nie wiedzieć czemu trener wystawił dwa lata starszego chłopaka niż przewidywał regulamin. I może by na to pozostali oko przymknęli , ale kazał mu skłamać ,że ma 2 lata mniej. Kłamstwo ma jednak krótkie nogi , bo wśród kibiców znalazł się ktoś znajomy i się wygadał. Nie wiem dokładnie jak to się odbyło, ale nagle mecz przerwali i ogłosili dyskwalifikację . Komentarz rodziców i gości był jednoznaczny ; niesportowo, nie fair i jak można zrobić coś takiego; zamiast kształtować pozytywne cechy uczy dzieciaki przekrętów i kombinatorstwa. Bo de facto tak to właśnie wyszło. Czy pozostali trenerzy sobie z nim pogadają na osobności nie wiem i pewnie się nie dowiem , chociaż uważam ,że powinni. A tak poza tym , pogadaliśmy z młodzieżą i naszym pracusiem ( przykuśtykał o kulach pokibicować młodszemu , który jest bramkarzem w drużynie naszego wnuczka) , pojedliśmy kiełbaski z grilla i grochówki , wypiliśmy kawę , poznaliśmy rodziców innych piłkarzy , na koniec mężuś pomógł wyzbierać puste butelki po napojach ze stołów i trawnika i pojechaliśmy, prawie prosto na działkę . Po drodze wstąpiliśmy tylko do domu po zapas napojów, bo zostały zapomniane. Na działce robota nawet nam szła. Zdziczała jabłoń wycięta , ułożyliśmy też mini- chodniczek dookoła kranu z wodą - z płyt , które zostały po ścieżce, której miejsce zajął domek. I na koniec kiedy już wracaliśmy załapaliśmy się u sąsiada na czarnego pomidora. Tak, tak, wyhodował pomidory , które mają czarną skórkę i miąż . Jeszcze nie zdegustowaliśmy , ale jutro do śniadania na pewno go pokroję. Miłej niedzieli.
Ależ się działo. Szkoda tylko, że był ten niemiły zgrzyt. Ale reszta super. Czarne pomidorki widziałam. Nie jadam. Ciekawa jestem jaki smak
OdpowiedzUsuńPewnie pomidorowy. Nuziaki
Jadłam już czerwono-zielone i tzw. czekoladowe o skórce brązowej , w tym roku sama wyhodowałam żółte a czarne pojawiły się w tym roku po raz pierwszy. Zapomniałam o tym pomidorze i został na kolację . Napiszę jak smakuje. Te zielono-brązowe i czekoladowe smakują jak pomidory ale są bardziej słodkawe .
UsuńCzyli Buziaki.
OdpowiedzUsuń