w sumie przy stole. Jakimś cudem uchował nam się obiad na jutro. Prawda, że nie żałowałam i zrobiłam aż 54 pyzy i pełną brytwannę gulaszu , ale znając chłopaków to potrafią i takiej ilości dać radę . Najważniejsze , że zadowoleni i jedzonko smakowało. Na podwieczorek przygotowałam górę chruścików , z których uchowało się parę sztuk. Dostaliśmy od wnuczków drobiazgi w postaci doniczkowego kwiatka , czekolady i podkładek pod szklani z "Wiedźminem " a dziadek zestawu herbatek, zestawu tak zwanych " krokodylków" czyli wtyków do urządzeń pomiarowych i laurki od najmłodszego - bardzo ładnie zresztą wyklejonej i wypisanej . Najmłodszy wnusiu naprawdę pięknie pisze , z całej trójki najładniej. Prababcia dostała ptasie mleczko, czekoladę i pudełko ciasteczek . Posiedzieliśmy parę godzin przy stole , posmialiśmy z epoki :lata 90-te " , bo w tle leciał program historyczny pod tytułem "Niezapomniane lata 90-te" Akurat był odcinek jak kształtowała się scena polityczna i pokazali między innymi prawybory w naszym mieście . Młodzież pamiętała te czasy , choć mieli wtedy około 12 lat. No i tyle na dziś . Nie chce mi się już nic robić i zamierzam się wylegiwać na kanapie przez cały wieczór.
I odpocznij, bo mimo atrakcji i przyjemności same przygotowania dają w kość. Ilość imponująca. Kluski i pyzy zawsze atrakcją obiadu. I jeszcze chruściki, nazywane u mnie faworkami.
OdpowiedzUsuńCzas relaksu teraz. Uściski
Relaks obowiązkowy . Jutro pewnie będe czuła w kręgosłupie te godziny przy piecyku więc tym bardziej
UsuńOj, z tym krzyżem to faktycznie nie teges, zwłaszcza przy garach! Coraz częściej też mnie to bierze. Dlatego już Progenitura wie, że tylko 2- 3 razy do roku "szaleję" w kuchni.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Jak nic SKS nas dopada ; to w krzyży strzyka, albo w kościach drze , albo inne przypadłości. Nie jest źle , myślałam ,że bardziej mi dokuczy .
Usuń