jest jak ten koń - jaka jest każdy widzi. Wczorajsza trochę nam uprzykrzyła świętowanie . Najzwyczajniej w świecie lalo przez cały dzień , wieczór i prawie całą noc. Ma się jednak pomysły , grilla udało się rozpalić , jedzonko zgodnie z planem upiekliśmy , wszyscy najedzeni i zadowoleni . No może oprócz mojej matki. Najpierw 7 razy ( nie przesadziłam) zadzwoniła z pytaniem o której po nią przyjedziemy , potem całą drogę marudziła, że taki kawał drogi jedziemy i po co , a na koniec bez przerwy czegoś szukała w torbie i zamęczała wszystkich gadaniem jak to przepisuje ludziom prace magisterskie . Owszem przepisywała , ale 30 lat temu , bo takie czasy były ; komputerów nie było a mało kto miał maszynę do pisania , a na koniec zaczęła synowi i mnie urządzać awanturę , że groby zarośnięte i ona musiała zielsko wyrywać, co jest kompletną bzdurą , bo tam jest ekipa , która ogarnia takie sprawy i wszystko jest elegancko wykoszone kosiarkami - pomijając , że oba groby są przykryte płytami. Znów mi ciśnienie podniosła. Na szczęście całe towarzystwo rozumie sytuację . Też mają albo z taki przypadkami do czynienia . Tak poza tym było całkiem fajnie. Siedzieliśmy na zadaszonym tarasie , osłoniętym zasłonkami i gadaliśmy . Brakowało jakiegoś spacerku niestety.
Dziś zafundowaliśmy sobie kompletne LB - żadnej roboty ani innej aktywności. Czasem taki dzień jest potrzebny .
To się nazywa odpoczynek poimprezowy.
OdpowiedzUsuńKonieczne ładowanie akumulatorów na kolejny tydzień.
Najważniejsze, że było sympatycznie.
Sympatycznie , chociaż mokro.
Usuń