babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

wtorek, 31 października 2017

31.10.2017 Jesienny wieczór

Lubię jesienne wieczory . Te listopadowe szczególnie i już na nie czekam. Dzień miałam ciężki . Niby robota jak zwykle , ale musiałam też pobiegać . Byłam w spółdzielni - oczywiście matka mi naściemniała i nawet nie zadzwoniłam ,żeby ją za to op...ć , po prostu to już mnie przerasta. Może mają rację chłopaki ,że powinnam mocniej nawrzeszczeć , albo po prostu wystawić za drzwi.  No cóż, nie wybierałam sobie rodzinki . Akurat taka a nie inna mi w udziale przypadła. Zaliczyłam też zieleniak i niewielkie zakupy. Najpierw pojechałam autem , ale bez sensu , bo w mieście taki tłok ,że nie udało mi się wjechać na żaden z parkingów . Wróciłam i na zieleniak poszłam pieszo ; w sumie mam dość blisko. Kupiłam chryzantemy . Są śliczne ; mają nie wielkie kwiaty w kształcie kulki wielkości piłki do tenisa złożone z drobniutkich płatków. Wybrałam białe . Były jeszcze biało-różowe ale te białe wyglądały na świeższe. Lubię zapach chryzantem , choć jest dosyć charakterystyczny i pachną liście i łodyga a nie kwiat . Specjalnie wiele nie musiałam kupować ale po pieczywo musiałam jednak wyskoczyć . Jak już wracałam do domu zadzwoniła starsza synowa , żebym przyjechała im pomóc na cmentarzu . Pojechali posprzątać grób synka i odnowić literki na nagrobku u małego i u dziadka a przy okazji okazało się , że moja matka nie sprzątnęła ani nawet nie postawiła żadnego kwiatka na grobie ojca i czy mogłabym im pomóc , bo z wszystkim nie zdążą , a jeszcze chcieli pojechać na drugi cmentarz do ojca synowej. No to co miałam zrobić . Odwiozłam do domu zakupy , zabrałam nasączane chusteczki i kwiaty , które przeznaczyłam dla ojca i pojechałam . Już ich nie było a na grobie faktycznie bałagan ; stały jakieś dawno powypalane znicze , w wazonie tylko wiązka tzw. "szklanych liści" , nagrobek zakurzony i z plamami po zniczach. Umyłam chusteczkami i w sumie dobrze ,że je zabrałam , bo poszło szybko i skutecznie a stare znicze powynosiłam do śmietnika. Jutro postawimy świeże.  Jeden świeży , płonący zostawiłam . Podejrzewam ,że zapaliła go ... hmmm, "sympatia ojca ". Pewna jego trochę więcej niż znajoma , albo dużo więcej . Do końca nie wiem  co ich łączyło ale przychodzi co roku . W rocznicę śmierci albo dzień przed świętem Zmarłych . Nie spytałam ją nigdy o relacje z ojcem , choć spotkałam wiele razy przy jego grobie. Jak znam życie to będzie awantura z matką , o te wyrzucone pojemniki po zniczach.
Wracając klęłam całą drogę jak pijany furman. Dobrze,że zimno i miałam okna w aucie zamknięte, bo by się ludzie na ulicy oglądali .  Wróciłam zmęczona i nawet mi się nie chce kontynuować szydełkowania kapelusika . A myślałam  ,że do jutro skończę i od razu go założę . Trudno , będzie za kilka dni.
A poza tym dziś pierwsze przymrozki . Ranek przywitał nas szronem i warstewką lodu na szybach samochodowych . 
Miłego wieczoru .
Te sympatyczne sówki znalazłam w cyberprzestrzeni, autor nie wiadomy 

2 komentarze:

  1. Z doświadczenia wiem że złością i krzykiem nic nie zdzialasz. To choroba Haniu i będzie postępować. Musisz wszystko wziąć w swoje ręce. Zwłaszcza finanse. Kapelutek mnie kreci. Ale zdążysz w nim pochodzic. Milego jesiennego wieczoru.***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wiem o tym i ta świadomość jest przytłaczająca. Muszę się z tym zmierzyć jak i z każdym innym zadaniem , nikt za mnie tego nie zrobi i nikt mi w tym nie pomoże . Taki klimat

      Usuń