jak co dzień . Kończymy inwestycje . Jak się cieszę . Wloką się już od kilku miesięcy .Przynajmniej niektóre . Jutro już jedną rozliczę , a jak dobrze pójdzie to i drugą . Zostaną jeszcze dwie pomniejsze, też się wlokące i te aktualne . Ufff, czas najwyższy , bo już mnie to zaczynało wkurzać.
Z innych spraw to właśnie się dowiedziałam , że jutro jest pogrzeb mojej hmmmm... potencjalnej nie doszłej teściowej . Z przymróżeniem oka to piszę i odrobiną czarnego humoru , choć sytuacja nie do śmiechu. Ma to swoją historię sprzed lat wielu. Miałam kiedyś kolegę z bloku obok . Jego rodzice chcieli ( ojciec nawet zapowiadał , że jak się jego syn ze mną ożeni to nam poloneza kupi) , moja matka chciała , mój ojciec nic nie mówił tylko pukał się po głowie , ja nie chciałam , a kolegi o zdanie nikt nie pytał . Koniec końców kolega na bogaty życiorys sobie zapracował zanim słuch o nim na wiele lat zaginął a i tak był gejem już kiedy do lo razem chodziliśmy, o czym wiedzieli wszyscy oprócz jego rodziców i tych co nie chcieli wiedzieć . Oczywiście wybiorę się na pogrzeb ze względu na starą szkolną przyjaźń . No i miło będzie spotkać się po tylu latach i choć ze dwa zdania zamienić.
No tak. Takie historie mimo niewesolej sytuacji wywołują uśmiech. Bo to po latach są sympatyczne wspomnienia. A praca z górki też napawa optymizmem.
OdpowiedzUsuń:)*
Rzeczywistość okazała się mocno skrzecząca , ale o tym we wpisie
Usuń