Po japońsku ; no - prawie ( a prawie jak wiadomo robi pewną różnicę ) wysprzątałam swoje ciuchy. Jutro ruszę do biblioteczek . Przerzedziło mi się w szafie znacząco . Moja wielkopolska natura wiła się z rozpaczy ale nie odpuściłam. Przerzedziłam ; dwa 120 litrowe worki do śmieci pełne . W poniedziałek zawiozę do takiej organizacji , która zajmuje się wspomaganiem biednych. Zbierają różne zbędne rzeczy w dobrym stanie i rozdają potrzebującym. Można oddać wszystko co się może w domu przydać od ciuchów, jedzenia i środków czystości po meble. Zgodnie z filozofią sprzątania po japońsku powinnam worki wynieść od razu , ale organizacja urzęduje tylko w poniedziałki w godzinach popołudniowych więc mam ograniczone możliwości w tym względzie a do pojemnika nie chcę wyrzucać , bo większość nadaje się do użytku. Poza tym znów mam parę rzeczy do sprucia i kolejne kilometry włóczki do zagospodarowania . Przy okazji zrobiłam też niezbędne poprawki krawieckie , tu coś podszyć , tam jakiś naderwany guzik - takie drobiazgi.
Jutro przerzedzę jeszcze buty i torebki ale to chwila, bo akurat tu nie mam za wiele . Buty , po 2-3 pary na każdą porę roku i kilka torebek w tym może ze trzy , których nie noszę . No a potem to już pora na książki. Będzie bolało jeszcze bardziej niż ciuchy , bo ja z tego pokolenia , które pod żadnym pozorem chleba i książek nie wyrzuca. No i tak mam nadal. Jednak muszę , bo mi się te wszystkie tomy na półkach nie mieszczą . No i musi być trochę miejsca na nowe. A i tak nie wyrzucę tylko oddam do biblioteki . Pani dyrektor się ucieszy a mnie sumienie nie zagryzie .
Zeszło mi z tymi japońskimi porządkami do południa , a potem to już sobie spokojnie kryminał czytałam przez całe popołudnie. Całkiem ciekawy , choć przez pierwszych 30 kartek wydawało mi się ,że będzie nudny . Okazało się jednak , że warto było po niego sięgnąć. Mężuś porządki w swojej jaskini robił ( po tym jak odespał do południa pracowite tygodnie ) ale wyrzucił tylko jakieś cd-ki, stare dyskietki , dwie obudowy od starych laptopów i jedną torbę do laptopów z wyrwanymi zamkami więc tak naprawdę to nie wiem co on tam takiego sprzątał , ale to jego jaskinia więc się nie wtrącam.
A poza tym zaklinam rzeczywistość ; moją milutką kurteczkę ze sklepu z włoską modą schowałam głęboko w szafie . W maju w na pół zimowej kurtce chodzić jednak nie będę . Wyjęłam skórkową i żakiety . A za oknem wciąż niskie temperatury, dziś tylko 12 na plusie.
Oj lubie te porzadki w szafach. Raz w roku sie mobilizuje. Zazwyczaj jak ki sie szkola konczy, na poczatku lipca. W tym roku Mam jeszcze garaz pelen rzeczy do sprzedania....
OdpowiedzUsuńSprzedać też by się co nie co przydało , tyle,że u nas z tym ciężko. Nie ma chętnych na używane rzeczy
UsuńTeż dziś próbowałam zaklinac wiosnę ale bez widocznego efektu. Pewnie zamienię sukienkę na spodnie. :)*
OdpowiedzUsuń