od wczoraj , ale kto tam wie co się znów wydarzy. Powiększam znów stan spiżarni , tym razem o 2 słoiki ogórków w occie , 2 słoiczki powideł śliwkowych i 5 słoików przecieru z pomidorów na zupę. Od przybytku głowa nie boli. A tak poza tym jesień zaczyna mrugać okiem .Wierzby pod moimi oknami już lekko zażółcone a pod nimi coraz więcej opadłych. Drzewo , które mijam po drodze z pracy ma już pojedyncze złote "oczka", minie kilka i dni i zazłoci się cała gałąź a potem kolejne . Lubię to obserwować. Czytam kolejne tomy Ćwirleja i o ile te poznańskie były dość mroczne i trup się gęsto ścielił, te warszawskie są zabawne. Skończyłam też wywiad-rzekę z Jolantą Kwaśniewską. Naprawdę ciekawy. A potem wracam do Pilipiuka i przygód Jakuba Wędrowycza. Nasz pracownik ma całą serię i obiecał mi pożyczyć. Będę miała zajęcie na jesienne wieczory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz