przynajmniej u mnie . Od mężusia dostałam bukiet pomarańczowych , od synalków czerwone i te zostały na działce. Zapomniałam zabrać ale nie szkodzi , jutro też tam będziemy. Synowe i wnusia dostaną jutro po bukiecie żółtych. Wybieraliśmy się do nich po działce ale niestety, jedni i drudzy u znajomych imprezują więc musimy odłożyć to mini-świętowanie do jutra. Nie ma jednak tego złego ... Kawał roboty zrobiliśmy dziś na działce. Już od rana dopisywała wiosenna pogoda więc hulaj dusza . I nie tylko my jedni , bo i na innych działkach ruch. Każdy sprząta, grabi , remontuje ,przycina i co tam ma do roboty. Przywieźliśmy kruszywo na koleją ścieżkę - aktualnie mamy już trzy , została jeszcze jedna do wysypania. Kamyszki jeszcze będą potrzebne ale nie w tej chwili. Priorytetem jest trawnik po drugiej stronie ogrodu. Na razie oprócz kamyszków, przywieźliśmy też ziemię z nawozem do naszego warzywnika. Brakują jeszcze 4 worki , ale to w tygodniu. Wszystko to wysypałam i rozgrabiłam, podobnie jak i kamyszki na ścieżkach. Wygrabiłam też skalniaczek z barwinkiem w roli głównej i zlikwidowałam pryzmę liści. Przycięłam poziomki i suche badyle przy ubiegłorocznych krzaczkach. Od razu widać wiosenny porządek. Mężuś w tym czasie ciął gałęzie i układał drewno po cięciu jabłonki i gruszki. Jedna góra gałęzi zniknęła , drugą planujemy pociąć w przyszłą sobotę. Nasza piekielna maszyna do cięcia gałęzi się sprawdza . Uczciwie na siebie zapracowuje. Jeśli się uda czasowo, to złożymy szklarenkę. Kupiliśmy taką nie dużą w ubiegłym roku jesienią. Nie mam na razie pomysłu co w niej posadzę , może po prostu rozsady - tak na początek , a później coś wymyślę. Zasiedziałam się przez zimę, trochę mi w "krzyż wlazło" to machanie grabiami i szypą, ale było warto. Relaks w najczystszej postaci. Na grządkach widać już wiosnę; rabatka z wiosennymi kwiatami już prawie zielona , wszystko kiełkuje i mam wrażenie, że w ciągu dnia urosło o dobrych parę centymetrów. Ubiegłoroczne roślinki też już wypuściły , a krzaczki owocowe i drzewka mają już zgrubienia, zazielenią się lada dzien. A moje różyczki przetrwały ośmiostopniowy mróz i mają już zielone listki. I to mnie bardzo ucieszyło, bo martwiłam się, że nie dadzą rady. A do wiosny kalendarzowej już tylko 12 dni. Będzie się działo po ogródkach.
Radość aż bije z Twojej reakcji. A ja tę wiosnę widzę w wyobraźni. Opowiadaj. Uwielbiam takie wpisy. Buziaki
OdpowiedzUsuńBo mam z tej działki wielką frajdę. Już bym mogła do domu nie wracać aż do listopada. Buziaki!
UsuńDzialka - swietna sprawa! Wysilek fiz, wlasny kawalek ziemi, rosliny, kwiaty, warzywa...raj na ziemi :) na razie jeszcze zazdroszcze ale kiedys chyba bede miec tez taki swoj mini-raj :)
OdpowiedzUsuńCzytam, jestem, tylko zabiegana. Inka
Szczerze Ci życzę takiego mini-raju. Stawia na nogi, choć fizycznie daje w kość.
UsuńMam dokładnie tak samo jak Ty, mogłabym nocować w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńTeż rozdrabniamy wszystko w Grizzlim, super maszyna.
Pozdrawiam.
My mamy taką marketową , kupioną za grosze, żaden solidny sprzęt ale daje radę. Przydatne urządzenie. A w tym roku planuję jeszcze grządki kwiatowe więc będzie się u mnie działo. Pozdrawiam serdeczie
Usuń