a się dzieje . Wciąż mi na coś czasu brakuje , a gdzie spojrzę, to kolejna robota "zęby szczerzy" zwłaszcza w domu. Mam dla odmiany górę pomidorów do zagospodarowania. Upał skutecznie spowalnia mi tempo. W sobotę jak zwykle zaliczaliśmy na działce , mężuś sprzątał po budowie sufitu i tynkowaniu a ja walczyłam z zielskiem i zrywałam co mi wyrosło. W niedzielę z kolei było zbyt gorąco , żeby się czymś zająć więc siedzieliśmy w domu, dopiero późnym popołudniem pojechaliśmy podlać . A potem już za ciekawie nie było, małżonek zasłabł , krótko po powrocie do domu. Już myślałam ,że trzeba będzie wołać pogotowie , ale szybko mu minęło. Odpoczywał potem ze trzy godziny albo dłużej. Późnym wieczorem poszliśmy się trochę przejść i odetchnąć świeżym powietrzem. Za bardzo się nie ochłodziło ale i tak było lepiej niż za dnia. No i dla odmiany ja zaliczyłam wywrotkę . Wyrżnęłam się na schodach jak ten wampir z kawału. Też się zresztą dobrze nie czułam , bo upał źle na mnie wpływa od dzieciaka. Nic mi się nie stało , poza tym ,że mam siniaka na nodze na szczęście. Tydzień zaczął się od drobnych spraw ale upierdliwych . No i jak to bywa co dzień było tylko gorzej i więcej . Awaria po awarii , zawalone dostawy ( a co, sezon ogórkowy przecież ) i projekty na trzy dni temu do kompletu . A od poniedziałku znów w pomniejszonym składzie, bo urlopy. Nie sposób to wszystko ogarnąć. Cieszę się , że jutro piątek i znów perspektywa dwóch dnia wolnych . No nie całkiem , bo wiadomo w sobotę działka , a w niedzielę gremialne imieniny ; dziadek, wnuczek, młodsza synowa i wnuczka. Jak zwykle w lipcu zbiorowo . Każdy coś dorzuca i świętujemy razem. Zamiast 4 imprez , jedna większa.
Dziś biegaliśmy po markecie budowlanym i szukaliśmy farby do ścian i kratki wentylacyjnej. Wróciliśmy z farbą do sufitu , kratką i szafką łazienkową z umywalką. Była w duuuużej promocji , takie 2 w 1 to od razu kupiliśmy. jeść nie woła , poczeka w garażu na swoją kolej. Aha i jeszcze z kolejnymi kwiatkami do posadzenia w ogródku skalnym. To tyle jeśli chodzi o sprawy przyziemne.
No nic mi nie mów o tym zielsku... mam w planie na jutro, zarosło jak w dżungli, ledwo spuściłam działkę z oka na parę dni..
OdpowiedzUsuńA Wy tam uważajcie na siebie, zasłabnięcie, wywrotka, za dużo na raz...
Żeby tak roślinki rosły jak to zielsko. My jutro malujemy domek , ale pewnie i zielskiem będę musiała się zająć. Pozdrawiam serdecznie
UsuńBardzo mnie zmartwiły te Wasze zasłabnięcia. Upały to potrafią. Ja dobrze je znoszę, ale staram się nie wychodzić pomiędzy 11 a 17 tą. Trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko się unormowało. A zbiory .. w przyszłym roku zasadz mniej. 😆
Duża impreza rodzinna w lecie brzmi świetnie
Buziaki
Dajemy radę , ale tamta niedziela była naprawdę ekstremalna . I chyba tak zrobię , posadzę mniej , choć i tak nie było tego wiele w tym roku. Myślę, że sprzyjała pogoda , ciepla i deszczowa i nasza łączka . Owady uwijają się bez przerwy, pozapylały roślinki. Buziaki!
Usuń