Taki miałam latający dzień . Działo się dużo i szybko . Głównie sprawy firmowe , ale nie tylko. Załapaliśmy się na ekspres do kawy z "black weeka" w lidlu. Planowaliśmy kupić już dawno , do domu , bo biurze mamy ale jakoś zawsze ten zakup odkładaliśmy , a tym razem okazja się trafiła i to konkretna. Co prawda robi tylko trzy rodzaje kaw, można też zaprogramować swoją wersję ewentualnie wybrać z trzech pojemności ale nam więcej nie trzeba . Okazał się lepszy niż myśleliśmy , lepszy nawet niż ten biurowy. Na razie podłączyliśmy , ale korzystać zaczniemy jak zużyjemy zapas kapsli . I to właściwie jest to co dziś najciekawsze. Historię z matką opiszę innym razem , bo to temat na cały elaborat. Narozrabiała, choć jak obgadywałam sprawę z kuzynką , to doszłyśmy do wniosku, że może po prostu dała się wykorzystać. W każdym razie kamera pilnie do zainstalowania. Z tego wszystkiego zapomniałam ,że mam ją do okulisty na dobranie okularów zaprowadzić . Na szczęście w porę się zorientowałam ,że to jutro , a nie jak myślałam w środę. Z nudów to ja na pewno nie umrę.
Życie nam zaprogramowano w pędzie i różnymi niespodziankami. Ja to to chyba nie zdążę umrzeć. I nie wiem czy się z tego cieszyć. Buziaki
OdpowiedzUsuńO tak, zaczynam nie lubić niespodzianek.
Usuń