To cudnej urody serduszko to właśnie ten drobiazg od Fusilli , o którym wczoraj pisałam . Prawda , że jest uroczy ?
A teraz moje kaszubskie nowe nabytki ; taki słodki magnesik - czajniczek . Przyznam się bez bicia ; obiecałam sobie , że nie bede już kupować magnesów , ale jak tu słowa dotrzymać jak się trafi taki śliczny czajniczek ? A wiadomo, że czajniczki i czajniki wszelkie darzę sympatią wielką ... No i jest kolejny.
Dwa stylowe kubeczki z kaszubskimi wzorami , pojemność równa średniej wielkości filiżance - 120ml , w sam raz do działkowej kawy - oczywiście jak już się tam zagospodarujemy.
Uzupełniłam zastawę - też pod działkowe klimaty , bo jak postanowiłam , cała kolekcja kaszubska uświetni PDzO. Brakowało mi talerzy płaskich i właśnie je nabyłam w salonie firmowym Lubiany. Nie odpakowałam , bo zanim dotrą na działkę to muszę je jeszcze trochę poprzechowywać w domu.
I jak obiecałam Agness chwalę się pudełeczkiem na herbatę . Dopiero dziś , ale to dlatego, że chciałam sprawić niespodziankę Przyjaciółce. I udało się .
A takie tam ? Nic szczególnego . W pracy wciąż totalny zastój , a to psuje mi samopoczucie . Tyle, że nie mogę nic z tym zrobić . Łapiemy co się da. Sąsiad zza biurowego płotu przyniósł mi ogromną skrzynkę turków do posadzenia na trawniczkach i do tego specjalny nawóz. Jest synem ogrodnika i zna się na rzeczy . Nie zdążyłyśmy ich dziś posadzić, bo pojechałam z matką na drugą kontrolę oka . No i dopadła nas codzienność polskiej służby zdrowia . Wizytę miałyśmy na 11.30 , weszłyśmy z dwu i półgodzinnym opóźnieniem. Już mi się nawet warczeć na nich nie chciało . Wybaczyłam , bo okulistka była grzeczna i miała podejście do zdziecinniałych staruszków. Matka oczywiście dała czadu , zaczęła opowiadać jak to pisała prace magisterskie na maszynie , jeszcze w zeszłym tygodniu i że jej matka miała 104 lata jak zmarła ( naprawdę miała niecałe 103 - zabrakło 5 miesięcy) a przed wejściem , kiedy siedziałyśmy w poczekalni marudziła jak ten osioł ze Szreka :daleko jeszcze? daleko jeszcze"), w jej wykonaniu to było : "czemu tak długo ? po co my tu siedzimy? ja nie chciałam tu przychodzić " i tak średni licząc co 10 sekund. Cała poczekalnia pękała ze śmiechu , a ja sama nie wiedziałam co z sobą zrobić; śmiać się , wściekać , czy uciekać z poczekalni. Oko zagoiło się wręcz idealnie , widzenie się poprawiło , a pani doktor stwierdziła, że po drugim zabiegu będzie jeszcze lepiej , bo w drugim oku nie ma zwyrodnień więc rokowania są lepsze. Okaże się niebawem , bo na 24 wyznaczyli jej biometrię.
Tak poza tym ogarnęłam się już powyjazdowo . Jeszcze tylko torbę podróżną schowam na pawlacz, ale na razie nie chce mi sie skakać po drabince , niech sobie leży na podłodze i czeka na swój dzień. może jutro...p.s. Mój ogródek przetrwał, słońce go nie spaliło w czasie naszej nieobecności i to mnie cieszy.
Nabytki cudne. Od prezentowego serduszka, po czajniczek i resztę. A proza życia, jak to proza życia... Byle do przodu bez potknięć. Nawet z opóźnieniem. Uściski
OdpowiedzUsuńNo niestety , proza życia, cokolwiek to znaczy , ale nie można się dać przeciwnościom, choć prawdę powiedziawszy nie mam już zapału do kolejnych wyzwań. Jak nic sks.
UsuńPróba !
OdpowiedzUsuńNo to czemu nie dało rady dwa razy przed chwilą? Wrrr!
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie zaczynam nową kolekcję - to już trzeci dar! :-))))
OdpowiedzUsuńNo, skoro kolekcja , to będą i kolejne. Czasem się komp buntuje , u mnie wczoraj poczta nie działała.
Usuń