Paskudna pogoda od rana. Mgła zasnuła miasto i nawet w południe było ciemno. Rano zaliczyłam zakupy, wizytę u matki i standardowe pranie . Nazbierało mi się od świąt. Uprasowałam też wszystko co zalegało w szafie. Przygotowałam sobie pudełka do oklejenia , ładnie wyszło ; farba dobrze chwyciła i dało się dobrze wygładzić . Będzie się łatwo przyklejać serwetki i ozdabiać , ale tym zajmę się jutro.
Po południu wybraliśmy się na zakupy do Factory . Byliśmy tam już w ubiegłym roku. Tym razem zakupy nie specjalnie się udały. Dla siebie nic nie znalazłam . Owszem mnóstwo rzeczy i w dobrych cenach - bo wyprzedaże , ale ciuchy nie z mojej bajki, a to co mi się podobało niestety kończyło się na rozmiarze 44. Potrzebuję rozmiar więcej , bo w 44 się nie dopinam na biuście. Małżonkowi też za bardzo nie poszło. Tylko marynarka z bawełny z domieszką czegoś tam sztucznego i koszula ze sztruksu. Ta marynarka to fuks . Była tylko jedna z tego modelu i przeceniona aż 4 razy. W sumie to strata czasu , ale przynajmniej zjedliśmy w kawiarence pyszną tartę borówkami i wypiliśmy dobrą kawę .
Miałam problem z dodawaniem komentarzy. To tylko sprawdzam. Uściski
OdpowiedzUsuńTym razem się dodalo.
OdpowiedzUsuń