babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 9 października 2022

9.10.2022 Grzyby i nie tylko

 Rankiem , w sobotę szybko uwinęłam się z zakupami i dopilnowaniem matki leków , potem zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na grzyby . Nie pamiętam już kiedy byłam. Musiało być dawno , bo starszy wnusiu miał wtedy 2 może 3 lata . Potem budowaliśmy firmę , robiliśmy remonty , potem zmiotło nam las niedaleko miasta ,były też jeszcze inne sprawy i jakoś na włóczęgi po lesie czasu zabrakło. Pojechaliśmy w stronę Pleszewa jakieś 25km od miasta . Najazd jakiś na lasy był tego dnia , aż trzeba było miejsca do zaparkowania poszukać . Na zebraniu 2 koszyków zeszły nam niecałe 2 godziny . Zdjęcie pierwszego zrobiłam w przerwie na kawę . Potem dozbieraliśmy jeszcze drugi koszyk nieco mniejszy . I poprzestaliśmy na tym , bo w planach mieliśmy prace na działce. W drodze powrotne wysłałam zdjęcie młodszemu synalkowi , bo on też grzybiarz a jeszcze bardziej jego żona . No i mnie zdołowali, bo wysłali mi zdjęcie swoich zbiorów. Byli jak się okazało trochę dalej ; cztery duże koszyki i wielki wór od śmieci wyszperany w aucie , bo nie mieli już w co ładować. Mieli co robić żeby to zagospodarować . My zresztą też , bo niby zbiór mało imponujący ale jak się okazało w domu też nie mały.  Grzyby poczekały na wieczór , a my po szybkim obiedzie pojechaliśmy na działkę . Małżonek miał w planach zrobienie prowizorycznego  oświetlenia i okablowania do rolet , ale zapomnieliśmy zabrać z mojego auta kabel . No to , w ruch poszła piła mechaniczna . Ucięliśmy wielki konar zdziczałej jabłonki , który już zagrażał bezpieczeństwu , a potem radykalnie przerzedziliśmy tuje. Porozrastały się jak popadło  , bo nikt przez wiele lat o nie nie dbał. Osobiście tuj nie lubię , ale jak są , to nie będę ich wyrzucać wszystkich . Wyleciało wczoraj sześć sztuk z 14 posadzonych , wcześniej wycięliśmy dwie. A dokładniej to zostały wszystkie , ale zostawiliśmy po jednym pniu . Przed przecinką każda miała po kilka, Mamy jeszcze następne do wycięcia , ale na razie nie możemy się tam dostać , bo stoją tam szalunki  po budowie . Syn zabierze je w przyszły tydzień , to temat dokończymy. Efekt jest taki , że mamy ogromne ilości drewna . Już myślałam ,że ogłoszenie zrobię , że jeśli ktoś potrzebuje to może się zgłosić , ale pod wieczór wstąpiliśmy jeszcze do młodszej młodzieży , zawieść ryby, które mąż kupił w drodze od klienta dla całej rodzinki. Byli u nich akurat znajomi , a ja ich zagadałam czy nie znają kogoś , kto potrzebuje drewno do kominka , albo na opał. No i tu szok. Facet mało mnie po rękach nie zaczął całować z radości. Jego babcia nie ma opału na zimę . Szuka już od paru miesięcy wegla, drewna , czegokolwiek . Węgla nie może dostać,, drewna też nie . Coś tam zorganizował , ale babcia mieszka na wsi i ma tylko piec na węgiel i poszło wszystko w ciągu kilku tygodni. Trzy razy mi się pytał ile ma za to zapłacić i że on kupi wszystko co mamy. Oczywiście nie chcemy za to kasy , powiedzieliśmy, że ma przyjechać z piłą spalinową i własnym transportem i po prostu pociąć i zabrać. I tak nie mamy z tym co zrobić .. Bardzo się ucieszył. Czyli zrobiliśmy porządek z tujami i jeszcze dil z zagospodarowaniem . Na sam koniec już późnym wieczorem zajęliśmy się grzybkami . Mam 8 słoiczków w occie i trzy spore tace na suszenie . Pachnie w domu jesiennie i aż mi ślinka leci jak pomyślę o zupie grzybowej. 

A dziś nam plany działkowe nie wyszły. Małżonek robił rysunki instalacji - w końcu, bo zabierał się za to cały tydzień , ja nadrabiałam domową robotę, której nie zrobiłam wczoraj , a potem jeszcze wnusia po pomoc do babci przyjechała, Znów język polski . Tym razem opowiadanie w gwarze góralskiej. Wielkopolską , to ja rozumiem , ale dlaczego góralska gwarę przerabiają w Wielkopolsce?  Trochę musiałam się pomęczyć , ale rozpracowałam . Zadanie wnusia napisała. Ledwie odjechali zadzwoniła Szwagroska , czy może wpaść . No może , czemu nie ,gadaliśmy o różnych sprawach , głownie o drożyźnie , no i zleciało.  W tak zwanym międzyczasie zadzwonił młodszy synuś z informacją , że znalazł się klient na ich mieszkanie. Przyjechał, obejrzał i od razu wpłacił zaliczkę i spisali umowę przedwstępną . Super ! Młodzież spłaci część kredytu . Jutro idą umówić  z notariuszem  termin spisania umowy notarialnej. Fart. 

I jeszcze fotki :

              Jesienna droga do lasu 


Nasz zbiór - fotka zrobiona w trakcie przerwy na kawę , jeszcze nie cały zbiór 


Las opanowały olszówki , była ich niezliczona ilość 


A to już zbiory zagospodarowane 




6 komentarzy:

  1. Ale super wpis. I jesiennie i rodzinnie i grzybowo i fartownie. Niech tak się toczy. Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się toczy. Moze limit niefartów w końcu się wyczerpał?

      Usuń
  2. Nie mogę się napatrzeć na te grzybki w koszyku, może jakoś i mi uda się wyskoczyć któregoś dnia, choć na godzinkę :))
    Ściskam, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyskocz, wyskocz, trochę oddechu od codzienności nie zaszkodzi. Serdeczności.

      Usuń
  3. Nie mam kiedy iść do lasu! Sama się załatwiłam! No cóż, mam jednak trochę suszu z ubiegłego roku, i może uda mi się w którąś sobotę i niedzielę gdzieś wyskoczyć!
    Czasem znienacka mamy farta i jeszcze na dodatek Ktoś razem z Wami! :-)))))
    Pozdrawiam także w imieniu Wielkopolan, dzięki którym zaliczyłam swój pierwszy Zjazd Rodzinny - od strony Mamusi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba naprawdę nie masz czasu , zniknęłaś z bloga, ale znając Ciebie to masz zajęć pod grzywkę . Dzięki za pozdrowienia , ale od Wielkopolan ? Musimy sobie przy okazji dłuższą pogawędkę uciąć , bo to intrygujące! Buziaki!

      Usuń