tak śpiewał kiedyś zespół "Dżipago "parodiujący znane kawałki światowe. Dawno to było , bo w latach 90-tych. Dzisiaj może sobie tak mój małżonek podśpiewywać. Prawie cały dzień zajmował się cięciem drewna , które wycięliśmy w ubiegłym tygodniu. Jak prawdziwy drwal w kraciastej koszuli , szalał z piłą mechaniczną. Naprawił tez drzwiczki do dziecięcego domku i podłączył lampę w naszym PDzO. Ja tymczasem pomalowałam dwie belki, które mają być użyte przy montażu rynien , co chłopaki zaplanowali na przyszły tydzień , skopałam kolejny fragment warzywnika wyrzucając przy okazji ceglane obrzeże i wycięłam chaszcze za domkiem . Nie ma na to miejsce sposobu. Walczymy z tymi pnączami już od kilku lat , a i tak wyrastają co roku . Poza tym zrobiliśmy jeszcze kilka drobniejszych prac jak sprzątnięcie spadów , podwiązanie krzaka jeżyn i takie tam. A teraz najlepsze : nie uwierzycie ! Kot Miauczysław ukradł nam obiad ! I to jak ! Przygotowałam małą zgrzewkę kiełbaski na grilla , chleb , pomidory i ogórki oraz ciasto do popołudniowej herbatki . Załadowałam do koszyka , a na działce wyłożyłam to wszystko na stole w starej altanie z założeniem , że w porze obiadu usmażymy kiełbasę i zjemy z dodatkami. Tymczasem zabraliśmy się do pracy . Kocisko przyplątało się jak zwykle . Chodził za nami po całej działce , pozwalał się głaskać , łasił i mruczał , powędrował za mną do altany jak poszłam zaparzyć kawę , po czym pokręcił się jeszcze po ogrodzie i gdzieś zniknął . W porze obiadu poszłam do altany po jedzonko, mężuś grilla zdążył rozpalić , zabrałam chleb, dodatki i jednorazowe naczynia , szukam kiełbasy i .... nie ma , znikła. Myślę , myślę, już myślałam ,że mam taką sklerozę , że nie zabrałam z domu ale przecież wyjmowałam z koszyka, to akurat pamiętałam . Nawet mi ten kot przyszedł do głowy i powiedziałam małżonkowi , ale oboje uznaliśmy, że przecież nie możliwe. Nie uniósł by całej zgrzewki. Trudno, poratowaliśmy się gorącymi kubkami z gulaszem i ziemniaczkami pire oraz kanapkami z pomidorem. Sprawa wydała się parę godzin później. Na działkę przyplątał się inny kot , nie wiadomo skąd się wziął ,bo widzieliśmy go po raz pierwszy. Plątał się pod nogami , przymilał , napił się wody z poidełka i powędrował za altanę . Ja akurat poszłam po sekator i patrzę, że kocisko siedzi w trawie obok kompostowanika i coś zjada .Podeszłam zobaczyć. Myślałam ,że złapał jakąś mysz , albo ptaszka ale nie ,przytrzymywał łapami folię po kiełbaskach i wylizywał resztki ,które zostawił Miauczysław. Jak powiedziałam małżonkowi i pokazałam folię z wygryzioną dziurą to po prostu ryczeliśmy ze śmiechu ! Teraz muszę pamiętać , żeby następnym razem jedzonko do szafki wiszącej chować i zamykać drzwi. Tak poza tym dogadaliśmy się z sąsiadem . Bierze drewno ( kolega syna jednak zrezygnował , pewnie jakiś opał załatwił dla babci) i cegły po naszych obrzeżach , bo akurat robi taras i mu się gruz przyda a drewno zawiezie mamie do palenia. Mnie pasuje , byle był porządek.
I to tyle spraw ogródkowych na dziś . Może jakoś ten bałagan ogarniemy przed zimą .
Z oczami już mi dziś lepiej .
Koty, to spryciarze. A Wy pracowici działkowicze. Dobrze, że z oczami lepiej. Może to jakieś zapylenia. A w ogóle, to jesień bardzo pracowity czas dla działkowców. Odpoczynek zimą. I czekanie na wiosnę. Uściski
OdpowiedzUsuńŻe spryciarze to wiem , ale żeby tak bezczelnie kogoś z obiadu okradać ? Pracujemy , bardzo bym chciała do ładu doprowadzić przynajmniej niektóre rzeczy w ogródku, żeby wiosną ruszyć z dalszymi pracami. Odsapniemy w zimie a dziś nadrabiam zaległosci i odgruzowuję mieszkanie.
UsuńA ja nadal walczę z kretami! Wrrr!
OdpowiedzUsuńPozdrawianki!
U mnie też krecia inwazja. Pozalewałam kretowiska płynem , to się na drugą stronę dzialki przeniosły i dalej mi zadymę w ogródku robią . Nawet się podkopały w zagłębieniu w ziemi , gdzie mamy pzryłącze do wody. Buziaki!
Usuń