dzień jak każdy. W pracy papiery , w domu kolejne drobne prace domowe. Zadzwoniła dziś do mnie sąsiadka z działki, z prośbą czy mogła by dostać jeszcze trochę gruszek , bo zrobiła trochę zapraw z tych co dostała , ale dzieciakom tak zasmakowały, że proszą o więcej. Oczywiście kazałam jej nazrywać ile chce , bo i tak nie przejemy i się zmarnują . Bardzo się ucieszyła. Przy okazji zdradziła mi swój sposób na gruszki; kroi w kostki , wrzuca do słoików , przesypuje cukrem i zagotowuje . Używa ich potem jako owoców do galaretek i dodatków do deseru. Dobry pomysł. Zrobię może jeszcze ze dwa- trzy słoiki w taki sposób. Tak poza tym nastawiłam jeszcze jedną nalewkę , tym razem na winogronach . Dostaliśmy od sąsiadki zza płotu cały koszyk. Nie dało się zjeść takiej ilości. W tym roku owoców najedliśmy się do oporu i wciąż jeszcze są .
Miałam w planie napisać dziś o książce , ale kiedy zaczęłam okazało się , że nie jest to łatwe. Wobec tego recenzja będzie jutro. A tymczasem wracam do moich słowiańskich bogiń , bo zrobiłam sobie przerywnik w postaci Babilonu .
Owocowe szaleństwo w tym roku. Dzielą się wszyscy z radością, bo przecież nic nie powinno się marnować. I dobrze, nie zawsze tak bardzo przekropne lato bywa, przez co na drzewach zatrzęsienie owoców!
OdpowiedzUsuńMniamuśności wszelakich życzam!
Dzięki. Produkuję te mniamusności sama nie wiem po co , bo nie jesteśmy w stanie zjeść a chętnych na mamine przysmaki u nas nie ma niestety. Ale kto wie, czasy coraz cięższe, mogą się zapasy przydać
UsuńZapasy teraz mają swoje 5 minut. Lepiej mieć, bo czasy niepewne. A przepis ciekawy. Uściski
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, nigdy tak gruszek nie robiłam , spróbuję , bo czemu nie ?
Usuń