urlopowego. Załoga w komplecie , każdy robi co ma zaplanowane ale idzie słabo jak to przez ostatnie lata i tak pewnie będzie dłużej. No cóż ; były lata tłuste , są i chude. Tylko do cholery , czemu teraz , kiedy powinniśmy cieszyć się już tym co osiągnęliśmy, pomagać młodym i rozpieszczać wnuczęta?
Tak poza tym popołudnie jak zwykle , domowe zajęcia , mało kreatywne ale konieczne.
Produkuję te swoje kwadraciki na drugi pled , normę dzienną czyli 6 szt wyrabiam w godzinę nie spiesząc się zbytnio (a co, nabrałam wprawy) i przy tym dziubaniu tak mi przyszło do głowy, że moje szydełka to też już przedmioty z historią , choć niepozorne i widać po nich upływ czasu. Najstarsze mam odkąd nauczyłam się dziergać , mając lat chyba z 10 i wciąż ich używam. A zaczęło się od tego , że w III klasie podstawówki dość często się przeziębiałam . Zostawiano mnie samą w domu, miałam leżeć w łóżku , brać zostawione leki i jeść. Ale jak to dziecko; nudziłam się , szukałam czegoś do czytania w biblioteczce ojca i kiedyś znalazłam książkę - samouczek o szydełkowaniu; gazetowe wydanie, czarno-białe , ale naprawdę dobrze rozrysowane i opisane; też zresztą mam tę książkę i pilnuję jak oka w głowie. Wyprosiłam kupno szydełka ( jedna z nielicznych sytuacji kiedy o coś prosiłam rodzinkę) i jakieś resztki włóczek i zaczęłam się uczyć . I tak już poszło, kiedy minęło mi przeziębienie umiałam już się posługiwać szydełkiem całkiem sprawnie. Rok później , w czasie bardzo deszczowego lata zrobiłam ogromne poncho, które nosiłam dobrze 3 lata. W sumie opanowałam ledwie kilka ściegów , nigdy nie nauczyłam się robić według schematów ale i tak nie źle mi to wychodzi. Po czasie, za jakieś pieniądze od babci i ciotek kupiłam sobie jeszcze jedno szydełko, grubsze , a potem bardzo cienkie do nici i mam je wszystkie do dziś dnia . Wciąż dobrze mi służą i choć potem na przestrzeni lat nazbierałam ich całą kolekcję , tych z dzieciństwa używam najczęściej, już jakieś 50 lat z okładem.
Ja też nauczyłam się podczas deszczowych wakacji. Moja ciocia pięknie szydelkowala a u niej byłam na wakacjach. I nauczyla mnie na chusteczce. Taki ozdobny szydełkowy rożek. Potem też kupiłam sobie książkę ze ściegami. I poszło. Miałam ze 12 lat. Dużo rzeczy miałam niepowtarzalnych.
OdpowiedzUsuńA teraz mi się nie chce. Chyba że muszę coś wykończyć szydełkiem. Uściski
Też takie kiedyś robiłam , teraz tylko z włóczek coś produkuje. Niestety na wzrok mi padło i nie daję rady z taką drobnicą. Z tych samych powodów zaprzestalam wyszywania.
UsuńSzydełkować nauczyła mnie sąsiadka też na początku podstawówki, więcej jednak robiłam na drutach.Teraz moja wnuczka zaczyna szydełkować,ma 10 lat....na razie jest zachwycona..
OdpowiedzUsuńMoja wnusia też próbuje. Na drutach też umiem robić . Zaczynałam w wieku lat 5 pod okiem babci. Robiło się wtedy skarpety i rękawice i od tego i ja zaczęłam nauki.
UsuńA ja w tym roku wyszydełkowałam parę drobnostek gdy byłam na reha, i od tego momentu nic! Brak weny chyba, lub przesyt!
OdpowiedzUsuńPozdrawianki!
Pewnie przesyt. Też tak mam czasami. Akurat teraz na książki . Nie chce mi się zabierać za czytanie. Jesień blisko więc i chęć na czytanie przyjdzie.
Usuń