Następny... oby był lepszy, bo ten był fatalny . I tyle ... Nie ma się czym ekscytować.
Jakiś czas temu zgubiłam kluczyk od skrzynki na poczcie. Spadł mi portfel , wysypały się drobne a z nimi i kluczyk .Drobne pozbierałam , a kluczyk gdzieś się zapodział. Zorientowałam się w ubiegły tydzień jak poszłam odebrać pocztę . Poprosiłam o wydanie korespondencji ze skrytki , panie oczywiście mi ją dały , a potem spytałam jak sobie mogę duplikat kluczyka załatwić . Okazało się , że sam naczelnik wypożycza kluczyki, trzeba sobie dorobić ale go nie było, bo na urlopie. Poszłam dziś znowu na pocztę , tym razem kluczyk dostałam i od razu poszłam dorobić, bo to cztery domy dalej. Cos jednak panu ślusarzowi nie poszło , bo kluczyk nie pasował . Poleciałam znów , do poprawki. Poprawił. Napsioczył przy tym , że powinni mi taki kluczyk wydać bez dorabiania, bo przecież za skrytki się płaci. No prawda , miał rację , ale u nas jest jak jest . Nic dziwnego , że poczta ledwie zipie i trzeba dokładać do funkcjonowania . Kiedyś było hasło " frontem do klienta" ( dawno , jeszcze w PRL-u), a dziś się odwróciło - przynajmniej w przypadku poczty i jest " tyłem do klienta" - zeby nie powiedzieć "dupskiem" . Tak czy inaczej, załatwiłam, kluczyk mam nowy .Co się nałaziłam to moje. Zamieniłam też w banku moje piątki z puszki po kawie na całkiem pokaźną sumkę . Będzie na wyjazd do Czech , albo dokładka do altanki - zależy jak wyjdzie. A wracając jeszcze do kluczyka ; warsztat ślusarski był w tamtym miejscu odkąd pamiętam . Pracował w nim , chyba ojciec obecnego właściciela i też dorabiał klucze . Warsztat mieści się w oficynie starej kamienicy ,jest mały z wąskim , wysoko umieszczonym oknem i nieprawdopodobnie zakurzoną firanką , którą też pamiętam z czasów , kiedy chodziłam tam z ojcem jako mała dziewczynka. Warsztat nie zmienił się ani trochę , przybyło parę staroci , bo obecny właściciel zbiera stare lampy, żelazka na duszę, kolejowe latarnie , stare szyldy i czarno- białe zdjęcia i plakaty turystyczne .Poza tym są stare meble, stare tablice obwieszone kluczami , ta sama stara obrabiarka i inne narzędzia, nawet krzesło. Taki warsztat z klimatem . Lubię takie miejsca. Mają swoją historię i swoisty czar, echo świata , którego już właściwie nie ma.
Ja też kocham takie miejsca. Tylko coraz ich mniej. A frontem do klienta nie obowiązuje też. A poczcie oiej. Przeróżne nonsensy. Jak mam tam iść to mi duszno. Buziaki.
OdpowiedzUsuńCzekajmy na lepszy czerwiec.
Szkoda, że znikają takie miejsca ale to też swoisty znak czasu. Z tego czekania , to ja już dziś kalendarz w biurze na czerwiec przełożyłam .
UsuńThank you
OdpowiedzUsuń