zakupy , porządki , przepierki i takie różne drobiazgi , nudne i powtarzalne ale niezbędne . Mężuś pojechał do klasztoru w Lądzie naprawić centralę , a ja zajęłam się przyziemnym ogarnianiem domu. Po obiedzie wybraliśmy się na działkę . wciąż jest tam coś do zrobienia . Dziś zabezpieczyliśmy stół i pergolę przed warunkami atmosferycznymi , oberwaliśmy też całkiem sporo owoców ; jabłek , gruszek i śliwek . I czy ja mam rozum? Zrobię jeszcze parę przetworów , a co z resztą ? Trochę zjemy , coś tam porozdaję młodzieży , ale to jest ułamek tego co zostało na drzewach . Jednak nie lubię jak mi się jedzenie marnuje . Może jutro obdaruję znajomych . Mamy się spotkać po południu . Pojęcia nie mam czy nie mają swoich drzew owocowych , ale przynajmniej spytam.
Oglądamy kolejny sezon "Lucyfera" . Dzieje się .
Oj pamiętam, jak mieliśmy działkę i te klęski urodzaju. Potem w piwnicy półki uginały się od zapraw!
OdpowiedzUsuńWczoraj Oszkinia i Jaćwingowie! Dziś z Agą-Joz objazd po Suwalszczyźnie!
Macham!
Jaćwingowie ! Powiało historią i to tą na wpół legendarną . Lubię to!
UsuńTeż pamiętam klęskę urodzaju mirabelek. Przetwarzałam, obdarowywałam i ciągle było ich sporo. Resztę zostawiłam na zimę ptakom.
OdpowiedzUsuńKiedy było za dużo owoców zrywaliśmy i zostawialiśmy przy ulicy przed wejściem do ogródków działkowych. Może tak spróbuj.
A Lucyfer u mnie czeka na zimowe wieczory. Teraz " na dobre i na złe" na bieżąco. Czytam... Buziaki
Problem w tym ,że wszyscy mają taki urodzaj i nawet nie ma komu zostawić .
Usuń