i na luzie jak na niedzielę przystało. I wreszcie nieco chłodniej . Jak dla mnie może być , upałów nie znoszę , a im jestem starsza tym bardziej nie znoszę. Po obiedzie pojechaliśmy na działkę dokończyć sprzątania , a reszta dnia lenistwo niedzielne. Mnie tam nie przeszkadza , coraz bardziej cenię sobie spokój. Rano powalczyłam z matką o okulary. Wczoraj na działkę założyła jakieś stare , nie wiadomo skąd wyciągnięte . Zahaczyłam ją o to a synowe podchwyciły i też zaczęły pytać , co zrobiła z nowymi. Tłumaczyła się , że wzięła stare, bo gdzieś położyła nowe i nie mogła znaleźć. Dzisiaj jak do niej pojechałam miała znów stare , a kilka innych sprzed 30 lat albo lepiej leżało na stoliku, w tym jedne, które należały do mojego ojca. Pytam się , gdzie ma nowe , ona nie wie , zgubiła, gdzieś zostawiła , przepadły i w ogóle , są do niczego , a w tych co sobie wzięła widzi . Zaczęłam szukać , przestawiłam jakieś siatki i torebki , w tym jedną , z którą chodzi na cmentarz z jakimiś grabkami i dziabkami w środku. Latała za mną , że co ja robię i po co jej szukam , okulary zostawiła w sklepie itd. I wyrwała mi z ręki tę torbę z grabkami. Postawiła ją na podłogę i zaczęła przekładać jakieś gazety na stole, że niby tak szuka . Podpadło mi to więc znów złapałam tę torbę , no i okulary oczywiście wyciągnęłam . Oczywiście zabrudzone i z zarysowanym jednym szkiełkiem . Wyczyściłam porządnie , na szczęście to zarysowanie okazało się maleńkie, nie powinno jakoś znacząco na widzenie wpłynąć. Stare okulary skonfiskowałam wszystkie. W kosmetyczce pod biurkiem miała jeszcze trzy pary, też jakieś zabytkowe , ale tych już nie zdążyłam zwinąć, ale jeszcze to zrobię przy okazji. Po jakiejś godzinie , dzwoni do mnie z pytaniem , czy ja zabrałam jej tamte okulary . Oczywiście potwierdziłam , no to wsiadła na mnie, dlaczego ona ma chodzić w tych nowych , tamte są przecież dobre. Próbowałam wytłumaczyć , ze ma nosić te co jej optyk dobrał , jak nie chce całkiem oślepnąć. Niby do wiadomości przyjęła , ale kto ją tam wie.
Starsza młodzież przyjechała, po królika i pochwalić się pamiątkami. Dla mnie wnusia przywiozła kianit , całkiem sporą bryłkę , dziadek dostał wczoraj z okazji imienin , zegar zrobiony na płytce agatu - piękny ! Razem dostaliśmy butelkę soku z czarnego bzu - jakiś regionalny produkt , domowej roboty. Spróbujemy jak już jesienne chłody nastaną. Pooglądaliśmy zdjęcia , pogadaliśmy i pośmialiśmy
Tak poza tym , mniej- więcej od południa pękamy ze śmiechu ; z powodu prezentu, który mężuś dostał od swojej siostry . O tym będzię osobny wpis , choć szczerze mówiąc nie wiem czy na pewno powinniśmy się śmiać.
Koniec wakacji królika. Prezenty wyglądają wspaniale. A co do matki jeszcze nie jedną jazdę przeżyjesz. Oby jak najrzadziej. Ciekawa jestem tego siostrzanego prezentu. Uściski
OdpowiedzUsuńSiostrzany prezent niby całkiem zwyczajny ; książka . Będzie i o nim , choc muszę jeszcze to i owo w niej doczytać.
Usuń