i długi . Z biura wychodziliśmy o 20.00. Czyli zaliczyłam ile ? Pełne 12 godzin w pracy. Z krótką przerwą kiedy pojechałam do matki , bo znów się zamotała z ciśnieniomierzem . Stary jej się popsuł , a z tym nowym , który jej kupiłam wciąż sobie poradzić nie może , choc jest dużo prostszy w obsłudze niż poprzedni. I na dodatek opisany po polsku. Problem okazał się prozaiczny jak podejrzewałam . Wyczerpały się baterie. Raz już się to zdarzyło, a dziś doszłam dlaczego. Po prostu nie wyłączyła aparatu po zmierzeniu ciśnienia . To zżarło baterię i tyle. Wymieniłam i jeszcze raz wytłumaczyłam jak obsługiwać. Może spamięta tym razem. W piątek idę z nią na kolejną wizytę do neurologa. W sumie zajęło mi to jakieś pół godziny. A reszta to pisanie i liczenie. Na jutro musieliśmy rozdzielić ofertę na dwa etapy . Pierwszy do realizacji jeszcze w tym roku. A że kontrakt ogromny to i pracy z sensownym podziałem dużo. No i to by było tyle na dziś .
Dobre wiadomości z tym kontraktem. Zawsze nowe urzadzenie mimo prostoty sprawia klopoty. Przyzwyczajenie drugą naturą Dzień pracy rzeczywiście przedłużony. A co z nadgodzinami? 😄
OdpowiedzUsuńU nas się pracuje zadaniowo . Jest kontrakt- jest kasa . Nadgodziny to na etatach .
Usuń