Wyjechaliśmy wcześnie i po zwiedzeniu sklepów z ceramiką
zostało nam jeszcze sporo czasu . Było około 17.00 z minutami . Ruszyliśmy więc
do Lwówka Śląskiego . Tam o 15.00 zaczęło się Agatowe Lato. Rozmach tej imprezy jest imponujący . Oprócz
kamieni stoiska z jedzeniem i napojami, ciuchami, rękodziełem, sadzonkami drzew
i innych roślin, zabawkami, wesołe miasteczko i inne atrakcje dla dzieci . I co
trzeba miastu przyznać : świetna organizacja .Straż miejska , policja ,
wolontariusze kierujący na darmowe parkingi i pilnujący porządku , odpowiednia
ilość toalet. Wielki, wielki plus za logistykę . Udało nam się zaparkować
blisko starego miasta na bocznej uliczce.
Na starówce panował nieopisany tłok. I w tym miejscu muszę się przyznać
; z powodu tego tłoku nie udało nam się zrobić zdjęć . Po prostu okazało się to
nie wykonalne . Mamy raptem trzy , z tego jedno nie udane. Po tym jak udało nam
się przebić przez stoiska z jedzeniem , napitkami i zabawkami dotarliśmy do
starego rynku , gdzie rozstawili swoje kramy miłośnicy kamieni. Nastawiliśmy
się na razie na oglądanie, rozeznanie się w cenie i ofertach . Byli wszyscy ;
kolekcjonerzy , kilku producentów biżuterii , hurtownicy z Polski i z zagranicy
a także kopacze i szlifierzy . Sporo obcokrajowców ; Hindusów, Pakistańczyków , Rumunów,
Ukraińców , Niemców , Rosjan i nie wiem kto jeszcze. Paru starych znajomych z wystawy w Poznaniu też spotkaliśmy. Ceny też różne ; od 1zł za
malutkie kamyki szlifowane z odpadów , 5zł za wielką chochlę jeszcze mniejszych
, nadających się do wazonika lub rozsypania na stole po ogromne druzy i groty
za kilkanaście tysięcy . Parę okazów od razu wpadło nam w oko i zaczęłam
żałować , że nie przeznaczyłam na ten cel większej kwoty. Popytaliśmy o ceny tu
i ówdzie . Kilka nas odstraszyło zwłaszcza u Pakistańczyków i Hindusów . Co
prawda cena dotyczyła unikatowego , różowego fluorytu , ale jak na tak nie
wielki egzemplarz ( jakieś 4cm średnicy ) wydała nam się zaporowa. Chwilę później kupiliśmy jednak dwa pierwsze
egzemplarze . A jakże : agat , ale przepięknie wybarwiony i prawie równie
unikatowy jak różowy - fluoryt niebieski. Kolekcjonerski biały kruk z
afrykańskiego Malawi. Jedną nie wielką
płytkę dla nas i drugą nieco mniejszą dla wnusi . Z sympatycznym sprzedawcą ucięliśmy
sobie pogawędkę o fluorytach . Potwierdził unikatowość i niebotyczną cenę różowego fluorytu, który
oferował Pakistańczyk i doradził żeby się z nimi potargować . Stwierdziliśmy ,
że spróbujemy następnego dnia. W czasie kiedy zwiedzaliśmy stoiska tłum jeszcze
zgęstniał i ruszyła parada . Kilka orkiestr, tak zwane Bractwa Walońskie ,
przedstawiciele miejskich organizacji , różne grupy rekonstrukcyjne i miejskie
wodociągi promujące jakość wody z kranu w rytmie disco polo. Parady nie
obejrzeliśmy z powodu tłoku. Na koniec poszliśmy jeszcze do ratusza obejrzeć
wystawę pt. Korundowe Skarby” czyli szafiry i rubiny. Wystawa prezentowała
wszystko do czego te kamieni się wykorzystuje , od tarcz tnących , mechanizmów w
zegarach po wyszukaną biżuterię . Nie było tego wiele , ale pięknie
wyeksponowane i oświetlone. Na usypanych kupkach pyłu korundowego , który w
świetle ledowych żaróweczek błyszczał niczym diamenty poukładano tarcze tnące a
na tym wyłożono różne drobiazgi. Szczególnie pięknie prezentowała się antyczna
biżuteria. Światło pięknie wydobywało barwy i szlif kamieni i podkreślało urok
biżuterii. Oczywiście do tego ciekawe opisy z solidną porcją wiedzy. Na kwaterę
wróciliśmy około 22.00. Na patio siedziało towarzystwo złożone z obsługi hotelu
, administratorki , czworga pracowników i dwóch Ślązaków ; wuja z siostrzeńcem.
Przysiedliśmy przy stoliczku obok , pani administratorka zagadnęła nas o wystawę
a za chwile już mieliśmy nowych znajomych ciekawych wystawy i zostaliśmy
poczęstowani przez Ślązaków drinkami. Dzień zakończyliśmy więc na wesoło. I co
muszę znów stwierdzić : tylu ,takich, drobnych , przypadkowych znajomości co
tam na Dolnym Śląsku dawno nie zdarzyło nam się zawrzeć .
Ciąg dalszy nastąpi
Dolny Śląsk inna mentalność ludzi ,otwartość i przychylność, inaczej niż na Podlasiu ,brat mojej mamy nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego .Świetna wycieczka i podróże kształcą, zawsze jakieś nowe pomysły się rodzą .
OdpowiedzUsuńTam jest po prostu pięknie . Warto było się wybrać choćby dla krajobrazów. Buziaki!
UsuńW tloku trudno robić zdjecia. Ale tak to barwnie opisujesz że nic nie tracimy. Czekam na kolejną opowieść.: *
OdpowiedzUsuńBędzie , będzie i to już za chwilkę.
Usuń