Ok.15.40 wyjazd . Z lekkim poślizgiem , bo oczywiście
zadzwonił klient i trzeba było temat ogarnąć choć telefonicznie . Chwilę to
zajęło. Do Głogowa jechało się fajnie , dobrze oznakowanymi drogami . W
Głogowie ( miasto piękne , zabytki widać już od wjazdu) nagle znikła droga
numer 12, którą jechaliśmy zgodnie ze znakami , a droga na Polkowice zmienił się nagle w drogę bez nazwy a chwilę potem w S3 . Zjazd na Chocianów i
Polkowice oznakowany a jakże , zmieniła się nagle w drogę do Zielonej Góry. Magia jakaś czy coś… Nie było rady , zawróciliśmy
na drogę nie oznakowaną i włączyliśmy nawigację , już bezpośrednio na
Bolesławiec. Jakoś udało nam się dojechać , drogą lokalną przez stare ,
malowniczo zacienione lasy , które sprawiały wrażenie, że za chwilę z zarośli wyłoni
się jakiś przedpotopowy stwór i miejscowości , gdzie nawet diabeł dobranoc nie
mówi , bo tam jeszcze nie trafił.
Dojechaliśmy i tu niespodzianka. Od lat podróżujemy tylko z prawem jazdy
, bez dowodu osobistego . Tym razem również do głowy nam to nie przyszło
zwłaszcza, że ani na stronie , ani w portalu bookinghome nic na ten temat nie
pisało. A właściciel hoteliku Zielony Dom się uparł ,że on musi mieć dowód , bo
mu pesel potrzebny – jak by w prawie jazdy peselu nie było. Uparł się i nie.
Żadne tłumaczenia nie pomogły i zarezerwowanego wcześniej pokoju nie dostaliśmy . Już się nastawiliśmy
na nocny powrót do domu , ale postanowiliśmy popytać jak tylko wyjechaliśmy w
kierunku Lubinia. W drugim miejscu opisanym „noclegi” przemiła starsza pani
wprawdzie nam odmówiła z braku miejsc , ale zadzwoniła do ich drugiego hotelu
6km dalej i od razu zarezerwowała nam pokój ze śniadaniem w cenie tej samej co
w tym z którego nas pogonili . I uwaga ; nikt nie pytał , ani o pesel , ani o
nazwisko. Wystarczyło ,że się odwołałam do tamtego hoteliku i podałam numer
pokoju. Restauracja hotelowa była już zamknięta ale kilkaset metrów dalej była
przydrożna „Kamionkowa Chata” , urokliwa restauracyjka , pełna kamionkowych naczyń , donic z kwiatami i
szydełkowymi firankami w oknach i przesympatyczną obsługą . Podali nam pyszne
pierogi i doskonałą dobrze zaparzoną herbatę. Przy okazji sympatycznie porozmawialiśmy
z panią kelnerką i jej szefem.
Skończyło się dobrze , a pan właściciel Zielonego Domu niech
żałuje straconego zarobku i złej opinii , którą mu wystawię na portalu. Niech
sobie nie myśli. Prawo jazdy wystarczyło mi u notariusza , kiedy wiele lat temu
jadąc na spotkanie w sprawie zakupu działki nad jeziorem zostawiłam portfel .
Prawko miałam z wszystkimi dokumentami w aucie. ( I tu drobne uzupełnienie , bo nie dokończyłam) .Notariuszka wpisała dowód małżonka i moje prawko. Ale jak wspomniałam , skończyło się dobrze a nawet lepiej , bo hotel mogliśmy mieć na dwie noce z powodu wcześniejszych rezerwacji więc pani menadżerka z hoteliku z własnej inicjatywy załatwiła nam 3 nocleg w pensjonacie , dwie ulice dalej.
Przypomina mi się podróż z Abeą do Polci. Też miałyśmy popas w Bolesławcu, u Dziennikowiczek!
OdpowiedzUsuńA ten pan hotelowy powinien zmienić miejsce pracy! "madrzejszy od Papieża"
Pamiętam tę Waszą wyprawę i wspólne pogaduchy w kawiarnianym ogródku w moim mieście też . Miejsce pracy jego własne więc raczej nie zmieni ,ale podejście do klienta powinien zweryfikować
UsuńCzyli z przygodami. Na marginesie. I w Italii prawo jazdy wystarcza jako dokument. Chyba że są wymagane dwa to wtedy trzeba ichni dowód też. Ba wystarcza czesto karta ubezpieczeniowa bo tam jest kod fiskalny czyli pesel. Czekam na relacji ciąg dalszy. Buziaki powitalne.
OdpowiedzUsuńRelacji będzie jeszcze kilka , bo jest o czym opowiadać
Usuń