Działo się ostatnie dwa dni , oj działo. Wczoraj rodzinne pieczenie pierniczków . Wesoło było , a przy tym głośno , bo dzieciaki podekscytowane pokrzykiwały do siebie co chwilę , jak by nie można było tego samego po prostu powiedzieć . Bałagan straszny, lukier kapał po podłodze , posypki to będę jeszcze długo wymiatać z różnych zakamarków , mimo dzisiejszego sprzątania . Mało się ze śmiechu nie popłakaliśmy , bo najmłodszy wnuczek pomieszał lukry , zareagowałam jak to babcia: co ty zrobiłeś , pomieszałeś wszystko !, a mały na to : "mam taki talent!" . Pojęcia nie mam gdzie to usłyszał , ale w wykonaniu trzylatka wyszło niesamowicie zabawnie . W efekcie mamy 3 pudełka i słój pełne pierniczków , a dzieciaki zabrały swoje dzieła , wnusia smoki a wnusie autka . Poświętowaliśmy też urodziny młodszego synalka , które wypadały wczoraj. Po tym całym harmidrze po prostu padłam.
Dziś też zresztą nie było luzu. Ranny ptaszek jestem więc specjalnie mi nie przeszkadza wczesne wstawanie nawet w zimie więc zaczęłam około 8.00 od zakupów . Za wiele nie miałam , więc się uwinęłam . Pojechałam na zieleniak i oprócz owoców i warzyw kupiłam dwa pęczki jemioły i gałązkę żywego ostrokrzewu. Kupiłabym ich kilka , bo jest piękna , ale droga , na gałązki aż tyle nie chciałam wydawać. Zieleniak wygląda teraz malowniczo , prawie jak las . To z powodu ogromnych ilości choinek . A jak pachnie ! Po powrocie do domu zabrałam się za sprzątanie i dekorowanie domu. Jeszcze nie dokończyłam , ale już wygląda bardzo świątecznie . Mężuś odsypiał . Nie budziłam . Stwierdziłam ,że lepiej jak sobie odpocznie , zwłaszcza, że po ostatnim pobycie u naszego zaprzyjaźnionego medyka , wyszły mu różne przypadłości kardiologiczne . Dawno powinien o siebie zadbać , ale jak to facet ... No i wyszło jak wyszło. Po obiedzie założyłam nowe zazdrostki do kuchni - wyszły mi całkiem ładne , rozwiesiłam resztę prania i pojechaliśmy do "oszołomu" po resztę zakupów. Prezenty dla dzieci naszego pracusia , bo głownie o to chodziło i bony upominkowe do ikei dla naszych synowych . Skończyło się tak ,że oprócz prezentów przyjechał ni to krasnal - ni to gwiazdor , który śpiewa i tańczy. Pocieszny jest , bo w rytm piosenki wywija brzuszyskiem i pupą na wszystkie strony. To już trzeci , odkąd są dzieciaki. Dwa wspinają się po linach i śpiewają a ten podryguje. Chyba porozstawiamy je po domu jako uzupełnienie dekoracji... Oczywiście zaszalałam jak zwykle i kupiłam małżonkowi kolejny krawat . Ma ich już ze 20 parę ,ale lubię mu kupować krawaty więc jak mi jakiś w oko wpadnie to kupuję. I drugi raz zaszalałam i kupiłam bulionówki . Zastawy mam mnóstwo , ale bulionówek tylko sześć . To znaczy mam ich więcej ale z różnych bajek. Takich odświętnych mi brakuje , bo to zaszalałam i już. Wybrałam białe , ale z lekkim tłoczonym kwiatowym wzorkiem , tak żeby zagrały z moim serwisem rokoko. Pytanie , gdzie ja taką ilość upchnę.
A tak poza tym , poranek powitał nas warstewką bieli na drzewach i trawnikach , w nocy trochę popadało , ale około południa już śladu po śniegu nie było.
Bez jemioły to rok goły , więc musi być . "Mam taki talent" ,świetne , ja to kupuję . Maluch wspaniały .U nas za oknem też sypie , choinki ubrane , pierogi się lepią . Dbajcie o Siebie . Tobie też trochę odpoczynku się należy .
OdpowiedzUsuńOczywiście , że jemioła być musi. Fajnie , że u Was też już pachnie świętami. Buziaki !
UsuńSuper Wnusio. Wcale się nie dziwię że padłaś. Ale jak pięknie już wygląda. Fotki poproszę. :)**
OdpowiedzUsuńFotki będą , ale w tygodniu, bo na razie wciąż coś robię .
Usuń