Jakoś tak szybko dzień nam zleciał ale spokojnie . Popołudniu przetrząsnęliśmy domowe papiery. Nazbierało się tego ... Po dwóch godzinach , półka w szafie się odchudziła. Przy okazji wyleciały na makulaturę zeszyty z lo mężusia ; do matematyki i fizyki. Pooglądał, popatrzył i stwierdził,że takiej matematyki to już tylko na studiach uczą. No fakt, w tamtych czasach na profilu matematyczno - fizycznym w liceum uczyli wyższej matematyki. Mamy jeszcze całą półkę książek z którymi nie wiadomo co zrobić , bo chyba nawet biblioteka ich nie weźmie . Jakieś bardzo specjalistyczne , niektóre wydane jeszcze przed wojną . Może warto wystawić na aukcji? Nie ma u nas antykwariatu , a do Poznania nie ma kiedy pojechać tylko po to,żeby książki odstawić . Niestety nie znam aktualnych wartości starych książek . Od dawna się już nie interesowałam cenami antykwarycznymi. Pochłania mnie tu i teraz - czasu na zainteresowania historyczne coraz mniej.
Od rana powszywałam znów kolejny żakiet i sukienkę i dorobiłam drugą mitenkę . Jesienne chłody mi nie straszne. Z rowerowej przejażdżki nic nie wyszło. Z powodu tych papierów. Jak już zaczęliśmy to nas wciągnęło. A zaczęło się od tego,że mężuś chciał sprawdzić kody dostępu do polis emerytalnych i wyjął teczki z polisami. W sumie dobrze, bo wreszcie jest w tym wszystkim porządek. To by było następna szafa uporządkowana i przerzedzona. Znaczy trzy zadania na jesień wykonane; regał złożony, mitenki zrobione i kolejna szafa uporządkowana . W butach też zrobiłam porządek . Kilka par poszło w odstawkę .
A tak poza tym , luzik.
A ja zgubiłam moje ukochane włoskie półłapki i muszę też zabrać się za szydełko. To pracowite te dni miałaś Buziaki
OdpowiedzUsuńMiałam i wcale nie zapowiada się lepiej .
OdpowiedzUsuń