Wkurzyłam się wczoraj i to mocno . Nie wiele brakowało, a coś by poleciało na ścianę, a to już było ostro, bo tak w ogóle to ja niespotykanie spokojny człowiek jestem i się nie wkurzam . A dziś straszna zadyma w firmie się zrobiła, drzwi się nie zamykały , nawet spokojnie herbaty nie było kiedy wypić. Na koniec jeszcze chłopakom materiału na robocie zabrakło i chcąc - nie chcąc musiałam zostawić dzbanek z herbatką świeżo zaparzoną i jechać do biura a potem na budowę z materiałami.. Tak poza tym to sobie po woli dekoracje świąteczne szykuję . Fantazja mnie poniosła i popryskałam szyszki i orzechy brokatowym lakierem ,a teraz pokasłuję , bo gryzące to paskudztwo niemożliwie . I pomarudzić sobie muszę , bo dalej jestem w proszku z przygotowaniami świątecznymi. Prezentów wszystkich jak nie miałam tak nie mam , sprzątać przesadnie nie będę , w końcu nie o to tu chodzi.. Gwiazdor o porządki pytał się nie będzie , a prababcie bez okularów nie dojrzą braków w tym względzie. Zakupów spożywczych też nie dokończyłam . Dziś wstąpiłam po pracy do marketu z zamiarem kupienia chleba i kilku innych rzeczy ale skończyło się na połówce chcleba i proszku do prania . Z marketu po prostu uciekałam w wielkim pośpiechu. Nie znoszę tłoku . Trudno, jakoś będę musiała się zorganizować z całą świąteczną robotą . Ciasteczka do dekoracji upiekłam , ale jeszcze ich wszystkich nie wykorzystałam i nie zdążyłam udekorować . Zaprezentuję może w sobotę ( mam w planach znaleźć na to czas - ha, ha, ha ...)
Zapiski na "Chwilowo bez tytułu " muszę tymczasowo zawiesić - mam zbyt dużo pracy . Wrócę do nich jak się wyrobię z innymi sprawami . A śnieg sobie sypie i sypie ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz