w domu zapach ciasta pomarańczowego , klimatyczne dźwięki skrzypiec Caitlin de Ville i płonące świece . To lubię ... Rodzinka najedzona po uszy , makaron pożarty , rosołu zostało trochę, w sam raz na pomidorówkę . Wszyscy zgodnie orzekli, że kawa z naszego nowego ekspresu jest dużo lepsza niż z tego biurowego . Ja też tak uważam , choć za cholerę nie wiem dlaczego . Młodszego synalka , miłośnika kawy "sypanej" poczęstowałam kawą z kawiarki. Stwierdził, że jest świetna , lepsza niż parzona "po naszemu" i muszą sobie taki prosty gadżet kupić. Niby nic takiego a robi robotę. Starszy wnusiu wszedł w dorastanie , słychać to już w jego głosie, a jeszcze w lecie był małym chłopcem . I wyrósł tak, że jeszcze z 2-3 cm i będzie wyższy niż babcia z dziadkiem. Jakoś specjalnie wyrośnięci nie jesteśmy , ale moje 163 i małżonkowe 170 cm to raczej stany średnie, przynajmniej w naszym pokoleniu. Tak poza tym uzgodniłyśmy z synowymi i wnusią pieczenie pierniczków i inne sprawy świąteczne i tyle. Zwinęło się towarzystwo zresztą dosyć wcześnie , bo jutro szkoła i dzieciaki muszą się przygotować . Zdziwili się wszyscy, że ja jeszcze żadnych dekoracji świątecznych nie mam. No nie mam , jakoś się nie zabrałam jeszcze za to zajęcie. Zdążę. A tak w ogóle , to wyczerpuję limity; takie imprezy zaczynam czuć w kręgosłupie i czuję się zmęczona.
Ja też lubię takie klimaty. Niestety nie w Italii. Ja już wyczerpałam chyba limit organizowania obiadów rodzinnych. Zwłaszcza po włosku. Bo też czuję tę niedzielę w całym człowieku. 😀 Nie te lata. Buziaki
OdpowiedzUsuńSks mnie dopada i tyle a Ciebie to i tak podziwiam za energię i samozaparcie.
Usuń