dzieje się trochę na podwórku biurowym . Może rok się jednak skończy nie najgorzej. Twu, na psa urok... Nie , nie jestem przesądna ale w tym roku jakaś kumulacja u nas . Za co się nie złapać , to idzie nie tak. Pozostaje wierzyć , że będzie lepiej, choć mam z tym ostatnio problem. Zostawmy to jednak.
Upał lekko odpuścił po porannej burzy , co nie zmienia faktu, że po południu znów zrobiło się gorąco. Dałam jednak radę i zagotowałam słoiki z zaprawami i obrałam oraz pokroiłam jabłka . Zasypałam je cukrem i teraz muszę odczekać aż puszczą sok. Sok zleję do butelek , dodam odrobinę wywaru ze świeżej mięty i zapasteryzuję. Taki sok wychodzi doskonały. Mogę też zrobić napój do wypicia na bieżąco. Sok pół na pół z wodą , odrobina wywaru i kilka plastrów cytryny. Taką miksturę należy mocno schłodzić , albo dodać dużo kostek lodu. Napój świetnie gasi pragnienie i jest pyszny. No i znów mam co robić , bo mi synowa podrzuciła ogromną torbę fasolki szparagowej . Chyba część zamrożę na zimę a resztę zjemy, ale tym zajmę się jutro.
To głód Wam absolutnie nie grozi, a i w kieszeni coś zostanie. A, co swoje, to swoje. U nas dziś też do kolacji była fasolka szparagowa. Ja bardzo lubię, a i V. nie grymasi. Buziaki
OdpowiedzUsuńLatem mogę żyć na samej fasolce , szczególnie mi smakuje ta zielona. Uwielbiam to warzywko. Buziaki!
Usuń