nie wiele się działo i pogoda jakaś taka śpiąca . W ogóle nie wyspałam się dzisiaj, nie wiem czemu ale budziłam się w nocy prawie co godzinę. Małżonek wrócił z pracy dopiero przed 18.00 a ja zanim wrócił zrobiłam czapkę na szydełku , właściwie to przerobiłam , bo matka kupiła czy też dostała od znajomej ( nie wiem , bo się z nią nie dogadałam ) sobie trochę za dużą . I tak musiałam spruć więcej jak połowę , ale poszło szybko , bo włóczka gruba . Jutro jej odniosę . Myślałam , że będzie gorzej. Pojechaliśmy potem z małżonkiem do marketu budowlanego po podkładki i zaczepy do opasek, bo zabrakło na jutrzejszą robotę i na chwilę do biura , bo przyjechał nasz podwykonawca . Jutro kończy zleconą robotę , a dziś przywiózł nie wykorzystane materiały. I dobrze, bo będzie kasa jeszcze w tym miesiącu. I tyle , dzień minął . W czwartek instalują nam podzielniki ciepła . Rozliczenie według podzielników od stycznia . Ciekawe jak na tym wyjdziemy.
I takie dni bywają. Zwłaszcza w listopadzie. Uściski
OdpowiedzUsuńI dobrze, takie też potrzebne , chociaż ja wolę jak się coś dzieje
UsuńNiby mało się działa, a jednak całkiem sporo i produktywnie :))
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness:)
Jak na nasze szalone standardy to nie wiele , ale tu się zgodzę ; przynajmniej produktywne . Pozdrawiam ciepło.
Usuń