taką wdzięczną ksywkę nosił kiedyś przyjaciel i współpracownik mojego ojca . Przezwisko wzięło się stąd , że nie było takiej sprawy , której nie udałoby mu się załatwić. Po likwidacji ich zakładu przeszedł do pracy do tego ośrodka szkoleniowego i został na długo. Jest już wiekowym człowiekiem . Ma 80 może już 81 lat. W lipcu dzwoniłam do ośrodka szkoleniowego w sprawie odnowienia uprawnień sep dla mojej ekipy i jakież było moje zdumienie, kiedy odebrał telefon. Okazało się, że nadal pracuje !!! Oczywiście pogadaliśmy dłuższą chwilę , załatwił mi termin na egzaminy właściwie od ręki, potem dzwoniłam raz jeszcze , bo kolega z zaprzyjaźnionej firmy przyjął nowego człowieka do pracy i potrzebował żeby nowy pilnie zrobił uprawnienia . Załatwiłam i to i obiecałam ,że wpadnę na kawę . No i dziś się wybrałam . Umawialiśmy się na środę , ale pan K szedł do lekarza , a po południu przyjechał do nas serwisant i z kolei ja nie miałam czasu. A dziś po prostu pojechałam , bez zapowiedzi. W pierwszej chwili mnie nie poznał, ale jak się przedstawiłam , to gdyby nie jego chora i sztywna noga , to pewnie by podskoczył z radości. Dawno nikt się tak nie cieszył na mój widok. Aż mi trochę głupio było, bo pięć lat temu też mu obiecałam spotkanie i nie dotrzymałam słowa , z braku czasu. Gadaliśmy godzinę . Potem musiałam już wracać do firmy , zaprosiłam go do nas oczywiście . A na koniec zostałam wyściskana . Sama się teraz cieszę, że się wybrałam , bo pan K jest bardzo samotnym człowiekiem . Mieszka sam , bo żona nie żyje , a córka wyprowadziła się do innego miasta i słaby mają kontakt , znajomi po kolei odchodzą bo też wiekowi . Na koniec powiedział mi ,że to spotkanie wystarczy mu na miesiąc zabijania czasu , będzie wspominał każde słowo , które zamieniliśmy i się nim cieszył. Wzruszające. .. Tak w ogóle to pan K jest w doskonałej kondycji psychicznej, jak zawsze elegancki i zadbany starszy pan. Nawet stylu nie zmienił . Kiedy bywał u ojca , albo widywaliśmy się na zawodach strzeleckich albo festynach zakładowych zawsze chodził ubrany w golf , beżowe spodnie i kamizelkę . I dziś było dokładnie tak samo. No i nadal ma do siebie dystans i poczucie humoru. Dawno nie spędziłąm tak miło czasu jak ta godzina w jego towarzystwie i na swój sposób pożytecznie .
A z innych spraw to normalnie, nie wydarzyło się nic godnego uwagi. No może poza dwoma zakupami . Po drodze do spożywczego weszliśmy do kika i kupiłam sobie kurtkę , taką przejściową , głównie do pracy na działce. Była bardzo tania więc się skusiłam. jest ciemno-żółta i nie ma kaptura , ale to dobrze, bo zwykle kaptur mi przeszkadza. Przyda się bo w bluzie dresowej za chłodno a w kurtce z ekoskóry nie wygodnie. I drugi zakup to książka pt. Babilon. O co w tym chodzi to napiszę przy innej okazji. Nie jest to lektura do poduszki więc wymaga osobnych zapisków. Tak poza tym cieszę się , że znów weekend i żyję już dniem jutrzejszym i pracą na działce.
Nie ma to jak panowie ze starej szkoły. Szkoda, że coraz więcej ich odchodzi.
OdpowiedzUsuńTaka kolej rzeczy niestety,
UsuńPomyślałam sobie, że znalazłaś się u Chachmyńcia jak stary, dobry przyjaciel, który sprawdzą jak mu się wiedzie. I dobrze!!! Samotność w pewnym wieku jest okrutna!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że masz rację . Też mi cos podobnego przyszło do głowy. Ciepłe i puchate dla Ciebie.
Usuń