jak co dzień . No nie , nie całkiem . Odwiedziła mnie w biurze kuzynka . Ta od wesela . W sumie to się ucieszyłam . Pogadałyśmy jakieś pół godziny i pędziła dalej. Przyjechała z najmłodszą córką . Wyrosła dziewczyna niemożliwie, nie poznałabym jej na ulicy . Widziałyśmy się w ubiegłym roku , w listopadzie .
Młodszy synalek z synową sfinalizowali zakup działki, podpisali dziś akt notarialny . No i dobrze.
Popołudnie zleciało mi na prasowaniu. Nie zła kupka mi się w szafie odkładała , ale mam to z głowy.
Wszystkie stacje tv trąbią o wizycie prezydenta USA. Atmosfera jest taka jak by czekali cudu . Moim zdaniem mocno przeceniają charakter tej wizyty i oczekują za dużo. Ameryka nie ma przyjaciół ani sojuszników, Ameryka ma tylko swoje interesy , jak to swojego czasu mawiał jeden z prezydenckich doradców. Na wymierne korzyści dla naszego Kraju z tej wizyty bym nie liczyła.
Pogoda wcale nie lipcowa , ale mnie to bardzo odpowiada. Nie męczą upały , można normalnie pracować .
W moim przybiurowym ogródku pierwszy pomidor zaczął zmieniać kolor na żółtawy. Jeszcze trochę i będziemy zjadać .
Z wpisu na wpis coraz bardziej smakowicie o pracowicie. :)*
OdpowiedzUsuńLato zawsze mi się ze smakołykami kojarzyło, owoce, warzywa , świeża maślanka ...
Usuń