szalała za oknem przez ostatnią godzinę . Lubię burze . Nigdy się ich nie bałam i zawsze mnie zachwycało rozświetlane błyskawicami niebo i ciężkie chmury . Już chyba po , bo odgłosy zza okien już takie jak zwykle czyli jadące nieprzerwanym ciągiem auta .
Dzień dziś udany , zrobiłam właściwie wszystko co sobie zaplanowałam z wyjątkiem jednego rozliczenia . Nie idzie mi to i podchodze już któryś raz .
Temat wyjazdu obgadałam z menadżerką z ośrodka . Mamy wszystko zgodnie z życzeniem . Parter od strony jeziora , miejsce do zacumowania motorówki i pozwolenie na zabranie psa , choć nie wiadomo do końca czy go zabiorą . Nawet lodówkę nam zorganizują . No i oczywiście cieszę się też na spotkanie z moją kaszubską przyjaciółką .
Popołudnie spędziłam z wnusiami. Młodzież jechała na zakupy . Świetnie się razem bawiliśmy. Starszemu coś zaszkodziło i zwymiotował. Bałam się ,że będzie coś poważniejszego ale nie . Po chwili już mu przeszło. Mam nadzieję ,że się nie rozchoruje .
Tez nigdy sie nie bałam burzy. A patrzec na nia lubie pod warunkiem ze jestem w domu. Udany dzien nastraja pogodnie na nastepny. Perspektywa odpoczynku super. A dzieciaki tak mają. Nie wyrosna bez roznych przypadlosci. Najwazniejsze ze juz chyba dobrze. :)*
OdpowiedzUsuńWyszło , że mały chorował z przejedzenia . Dziś już było całkiem dobrze ale się martwiłam.
Usuń