w sobotę ; zakupy , biuro , spotkanie , potem obiadek - taki trochę
włosko - polski wyszedł , bo zapiekanka z fenkułu w/g przepisu Luci a na deser
nasz poczciwy kompot z korbola ( dyni znaczy) . Mężuś od rana do klienta
pojechał na dłuższą robótkę , a ja zgodnie z planami do porządków wiosennych
się zabrałam . Zaczęłam od zdjęcia firanek i mycia okiem w sypialni , potem w
saloniku. Oczywiście w rytm gotyckiego metalu , bo przy tym robota dobrze
idzie.Zza otwartych okien dobiegał hałas z ulicy . Nie usłyszałam pukania do
drzwi. Za to w przerwie między utworami usłyszałam dzwoniąca komórkę . Odebrałam ;
" mówi sąsiad W . Niech pani albo ktoś jedzie szybko do domu ,
bo ulatnia się gaz" . Nie zjarzyłam o co chodzi . Gaz - mówię , gdzie ?
" I w pierwszej chwili pomyślałam ,ze mowa o budowie , a sąsiad na
to , " na u nas na klatce, w naszym bloku" . No i tu się zdziwiłam -
sąsiad - mówię - ja jestem w domu i nic się nie dzieje, u mnie gazu nie czuć .
i poleciałam do drzwi , otworzyłam , a sąsiad do mnie , że pukał ale nie
otworzyłam więc myślał, że nikogo nie ma dlatego zadzwonił . Ja na to ,że okna myłam i nie
usłyszałam pukania do drzwi. Faktycznie , gazem śmierdziało tak, że oddech
zatykało. Stanęło na tym ,że dzwonimy po straż . Sąsiad od razu zadzwonił , a
ja wróciłam do swojej roboty. Nie minęło pięć minut a jak w piosence ; "
jadą , jadą odważni strażacy , sam komendant dziś prowadzi wóz " .
Przyjechali z fasonem , na sygnale , w sile dwóch wozów bojowych , budząc
w okolicy nie małą sensację ( widziałam z okna) . Tym razem głównodowodzącego ,
znajomego kapitana nie było . Polatali z miernikami po mieszkaniach , wyszło
,że wszystkie butle sprawne , nigdzie się nic dzieje , oddymili klatkę i
pojechali. Sprawa nie wyjaśniona i wysoce podejrzana ( zamach jaki , albo inny
spisek) . W każdym razie dobrze, że tak się skończyło , a nie jakimś większym
zagrożeniem i ewakuacją . Specjalnie się tym nie przejęłam , robiłam swoje .
Skończyłam około 19.30 . Sporo czasu mi to dziś zajęło , ale się przyłożyłam do
tego latania na miotle -tak świątecznie - wymiotłam każdy kąt. Wyczyściłam
wykładzinę w sypialni , poodstawiałam komody i kanapę ( no , z pomocą
małżonka jak już wrócił do domu ) i odczarowałam kamienie . Znaczy umyłam pod
bieżącą wodą i wyłożyłam na światło ,żeby odzyskały energię. Nawet kwiatom doniczkowym zafundowałam prysznic . No to mi z tym wszystkim trochę zeszło. Za tydzień
wypucuję kuchnię łazienki i pomyję lampy. I tak nie źle mi poszło .
I jak zwykle na wiosnę zrobiłam małe czary - mary dla poprawy atmosfery w domu ; taka magia żywiołów; otwarte okna , płonąca świeca, miseczka z wodą
i kilka kryształów . Leżały kilka godzin na środku saloniku . Lepszy efekt
byłby w dniu przesilenia ale można i tak .
Poduszki i obrus gotowe . Szycie dokończyłam wczoraj. Jutro zacznę
produkować ozdoby świąteczne.
A poza tym mam już bazie. Piękny , duży bukiet . Kupiłam dziś na
zieleniaku.
Ależ porządkowe tempo. Wielkie brawa. A czary mary musze też zrobić, żeby złe fluidy wygonić. Buziaki.
OdpowiedzUsuńA z gazem skończyło sie dobrze bo chyba nie byl to gaz tylko ktoś może rozpylił jakieś świństwo. Ludzie teraz mają w głowach sieczkę.
Ano mają , ale to jednak był gaz - tak strażacy stwierdzili ale nie wiadomo skąd . Możliwe,że komuś przyszło do głowy spuścić jakieś resztki z butli albo co. Jak słusznie zauważyłaś ludzie mają w głowach sieczkę. h
Usuń