Rano tradycyjnie ; zakupy cotygodniowe i biuro . W biurze nic szczególnego zwykłe co tygodniowe porządki, uszykowałam sobie na poniedziałek przesyłki i właściwie to tyle. W soboty mało się dzieje. Męzuś był u klienta ale szybko wrócił . Problem okazał się do załatwienia w pół godziny. W domu też zwyczajnie , obiad - powtórka z ubiegłej soboty czyli zapiekanka z pora i pieczrek. Zostało mi ciasto francuskie , gdybym nie wykorzystała , musiałabym wyrzucić bo nie może za długo leżeć w otwartym opakowaniu. I dalej też jak zwykle ; ogarnięcie chatki , pranie , wyprawa do piwnicy . Tak, tak: wyprawa , bo piwnice mamy po drugiej stronie bloku . Wyniosłam puste słoiki , przyniosłam pełne , przy okazji sprawdziłam lampki choinkowe . Dwa komplety wielobarwnych w ubiegłym roku padły i od razu poszły w śmietnik. W piwnicy mam jeszcze dwa , zielone i fioletowe. Świecą , ale chyba kupię jakieś białe , bo te zielone i fioletowe dają mało światła. Mam jeszcze dwa komplety z czasów ho, ho, ho ... PRL -u . Jakieś lata 70/80 -te. Wymagałyby chyba naprawy , wymiany lampek , przynajmniej niektórych , ale skąd takie wziąć ?
Po powrocie z piwnicy pobyczyłam się trochę na kanapie a potem zabrałam do pieczenia chleba . Tym razem żurkowy, który polecała na swoim blogu Martini. . Własnie się piecze w piecu . Urósł niesamowicie i zaczyna bardzo ładnie pachnieć ... Miło ; dom pachnący chlebem , płonące świece , w tle Sara Bringhtman .
Po kolacji będzie jeszcze lampka wina ... Tak lubię.
Wieczorem zacznę drugą skarpetkę z drugiej pary , bo już mam gotowe trzy. Jutro powinnam skończyć .
Plany na jutro rodzinno - imprezowe . Podwieczorek z okazji urodzin wnusi , a po drodze wybory do władz lokalnych . Na te trzeba pójść , choćby dlatego,żeby sobie prestiżu nie nadszarpnąć u władz.
Jak widać sobota w nadmiar zdarzeń nie obfitowała , ale może to i dobrze. Dziś jakieś 90 % listopada w listopadzie , bo wciąż jeszcze dość ciepło , około 10 stopni , ale szaro, mgliście a na drzewach ostatnie listki i zmierzch zapadł jakoś wcześnie .
Ja moja sobotę tez na blogu opisałam... czyli normalnośc i bardzo dobrze.:)
OdpowiedzUsuń