Na obiadek była gęsina , do przedpołudniowej kawy świętomarciński rogal z białym makiem i posypką z orzechów , drugiego zjemy na podwieczorek. I tak sobie świętujemy nieśpiesznie . Skończyłam czytać książkę pt. "Wielcy Zdrajcy od Piastów do PRL" . Lektura wielce to pouczająca ( zwłaszcza w kontekście dzisiejszego Święta Niepodległości ) ale i przerażająca. Zabrakło mi w niej jednego wątku ; mianowicie okoliczności wyjścia Piłsudskiego z twierdzy magdeburskiej - od której niemal wszyscy historycy zaczynają jego życiorys a przecież to postać , choć zasłużona dla odbudowy Kraju , to jednak nie taka świetlana jak się go kreuje. Co do innych , no cóż , większość opisanych postaci i zdarzeń , z powodu których stali się zdrajcami lub kolaborantami jest znana , przynajmniej mnie ( a jak Wam wiadomo historia to moja pasja więc to oczywiste) , książka jednak rzuca pewne nowe światło , uwzględnia nowe fakty i okoliczności . Parę ciekawostek odkryłam , jak choćby to,że za buntem chłopskim Szeli nazywanym w poprzedniej epoce powstaniem stało Cesarstwo Austro - Węgierskie , a do rozbiorów w równym stopniu przyczyniła się kolaboracja szlachty i liberum veto co zniszczenia wojenne , zaś na powstanie PRL-u partie komunistyczne pracowały już od początku wieku , a ostatecznie przyczyniła się do tego Jałta. Nie wiedziałam też , w jakim stopniu rewolucja robotnicza pożerała własne dzieci - jak wszystkie rewolucje zresztą i tego, że jej "bohaterowie" na ogromną skalę kolaborowali z hitlerowskim najeźdźcą donosząc na kogo się dało , kolegów z tej samej partii a nawet współmałżonków i rodzeństwa nie wyłączając - takie pokłosie etosu Pawki Korczagina ( młode pokolenie pewnie nie wie o czym piszę i chwała Bogu- oby nigdy nie musiało się dowiedzieć ). Inna sprawa ,że tym fragmentem historii nigdy się nie interesowałam. Zawsze wydawała mi się mało znacząca ... A jednak ... Przerażające zaś jest to ,że ci wszyscy kolaboranci i zdrajcy święcie wierzyli, że tylko oni robią coś dobrego dla Kraju, tylko oni mają patent na jego uratowanie - niemal zbawienie i wiedzą co dla Kraju jest najlepsze a ich droga poprzez wiązanie się z obcymi mocarstwami i kolaborację jest jedynie słuszna. Skąd my to znamy ? A znamy niestety z historii nam współczesnej , choć teraz przebieg jest bardziej zawoalowany , ubrany w poprawność . I jeszcze jedno , już dawniej od czasów piastowskich począwszy historię przekłamywano pod swoje interesy . Skąd my to znamy ? Dzieje się niestety na naszych oczach -nie będę się powtarzać , nie raz już tu o tym wspominałam .
Kojarzy mi się łacińskie przysłowie "historia est magistra vitae" czyli nauczycielką życia - szkoda, że nie chcemy się od niej uczyć .
To tyle w temacie dzisiejszego uroczystego dnia , lektury i nauk płynących z historii .
Poza tym nic szczególnego , dzień spędzamy na luzie , nie wymyślając sobie zajęć . Mężuś ściąga jakąś muzyczkę , ja trochę czytałam , trochę oglądam swoje ulubione programy na Via sat history i travel. Odpoczywamy przed kolejnym intensywnym dniem pracy .
Gęsina po mojemu
Dwa kawałki gęsiny - tym razem jedna, spora noga , przecięta na pół , obdarta ze skóry ( nie lubię , bo zbyt tłusta)
przyprawy : pieprz, imbir, majeranek , sól czosnkowa, sól
kawałki gęsi obtoczyłam w przyprawach , zostawiłam na jakieś półtorej godziny
w teflonowym rondlu rozgrzałam kawałek masła masła klarowanego , obsmażyłam gęsinę , dodałam pół cebuli pokrojonej w piórka i mały kawałek skóry - tak 2x5cm dodałam do rondla i smażyłam dalej aż cebula i skórka zbrązowiała i nadała zapachu , na to wlałam czerwone wino , na taką małą porcję około jednej niedużej lampki , odparowałam , do sosu dodałam pół obranego i pokrojonego na duże kawałki jabłka i tyle samo gruszki oraz z braku świeżych suszone śliwki - 5szt . Podlałam wodą i dusiłam do miękkości - następne półtorej godziny , dolewając trochę wody w trakcie . Na koniec przyprawiłam solą i zmiksowałam sos blenderem - nie potrzeba zaciągać , bo wychodzi gęsty . Podałam z kaszą gryczaną nieprażoną i czerwoną kapustą . Wyszło pysznie .
Gęsina jakoś stała sie mało popularna a przecież, jest pyszna. Ja co prawda też rzadko robie ale bardzo lubię. A co do historii to jakoś nic nas ona nie nauczyła. Wczorajszy dzień tego przykładem. Smutne.
OdpowiedzUsuńAno smutne , ale tak było i jest i w przypadku naszego Kraju raczej się nie zmieni -taką mamy mentalność .
UsuńCo roku obiecuję sibie, że najpiekniej jak umiem, usmiechnę się do Ciebie, abyś mi parę marcińskich rogali podesłała poczta kurierską ( oczywiście przeze mnie opłaconą ), ale zawsze, jak co roku, na kilka dni przed, zapominam! I teraz tylko mogę obejść się smakiem! ;-(((
OdpowiedzUsuńPostaram się pamiętać i sama Ci wyślę w przyszłym roku , no chyba ,że jeszcze gdzieś jutro dopadnę, bo czasem bywają przez cały listopad , to nadrobię .
Usuń