Nie wiem co mi się stało, ale wyrobić w łóżku ostatnio nie mogę . Dziś - choć motywacji wielkiej do wstawania nie miałam ledwo wytrwałam pod kołdrą do 7.30. Pojechałam na zakupy co sobotnie. Przy okazji chciałam tablice rejestracyjne załatwić , ale okazało się ,że nieczynne. A miało być . W pierwszej chwili myślałam ,że coś pomyliłam albo nie doczytałam , ale w czwartek była data 4 maja , a dziś 18 maja czynne w sobotę . Aż takiej sklerozy to jeszcze nie mam .Na pewno była informacja, że 4 pracują . Na szkielni policjanci też mojemu powiedzieli, że pracują w starostwie ale ,że 2 maja .. O co tu biega ???
Mycie okien w kuchni sobie podarowałam. Gdybym umyła , to miałabym luz za tydzień , ale nie chciało mi sie i już . Czy ja ciągle coś muszę ? Nie muszę .
Moje "coś mi mówi" szeptało mi od rana, że u znajomych będzie więcej gości , a konkretnie to pewne zaprzyjaźnione małżeństwo .
Do obiadu się obijałam ; kawka, gazetka, katalog Avonu + jeden ładunek prania ale to się właściwie nie liczy .Mężuś tym czasem został bohaterem w swoim domu , podrasowal następny kawałek parkietu.
Zrobiłam pierwszy w tym roku letni obiadek jajko sadzone , smażone ziemniaczki i mizerię i już był czas szykować się do wyjazdu . Nawet oczy umalowałam z tej okazji . Jakoś tusz mi nie zaszkodził tym razem , oczy nie szczypały i nie łzawiły.
Pojechaliśmy. Moje " coś mi mówi" jak zwykle się nie myliło. Spotkaliśmy się w starym składzie . Po bardzo długim czasie. Przegadaliśmy popołudnie i wieczór , przy smakołykach i dobrym winku . Dawno takiego miłego popołudnia nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz