babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 19 maja 2013

19.05.2013 Weekend inny niż zwykle

 Ostatnie dwa dni intensywne i zdecydowanie inne niż pozostałe weekendy 

 Żeby nie było nudno wstawiam w tekst parę fotek.
  W piątek wyrwałam się wreszcie na kijki. Zasiedziałam się przez ostatni tydzień strasznie. Szlak kijkowy pachnie rzepakiem , a od żółtego koloru aż oczy bolą 

Wczorajsze szkolenie trudne i długie, trzeba było naprawdę mózg wysilać . Program spotkań biznesowych napięty i zaplanowany co do minuty. Na wypoczynek zostało ledwie półtorej godziny przed kolacją. Kolacja   na zupełnym luzie - bez wizytowych garniturów i sukien. i ciąg dalszy rozmów i wymiany doświadczeń. Było intensywnie . Tak po 23.00 można już było odpuścić i przejść na prywatny kanał.  I dobrze. jedzonko było pyszne , południowy lunch ( powiało wielkim światem - pojęcia nie mam dlaczego ludzie przyswoili sobie to słowo , brzmi kretyńsko) również .Po pierwszej w nocy wszyscy mieli dość i się zaczęło na sali przerzedzać . Rano, wiadomo, śniadanie, pożegnanie , odjazd - proporcjonalnie do odległości do pokonania . Najwcześniej wyjeżdżali Tarnowianie , Krakowiacy , Lublinianie itd. My jako jedni z ostatnich.. Co to dla nas , wprawionych w nieustannym przemieszczaniu się 140 km. 


Na Zalewie Koronowskim jeszcze spokojnie . Sezon ledwie się zaczyna 



 

Załapaliśmy się na rosół z makaronem u młodszej synowej . Miałabym problem z obiadem dzisiaj. Nie wzięłam pod uwagę ,że dziś Zielone Świątki i sklepy ustawowo nie czynne. Ani chleba , ani nic na niedzielny obiad nie kupiłam w piątek. 
Popołudnie też nie standardowe jak dla nas . Wybraliśmy się rowerami do pobliskiej wsi na " Niedzielę za miastem" . Burmistrz organizuje takie ni to festyny ni to pikniki przez całe lato . Co tydzień w innym miejscu. Zjechaliśmy się z młodzieżą. maluchom się podobało  skakanie w dmuchanym domku , malowanie buzi , i jakieś zabawy. Dla dorosłych też były atrakcje ; występy miejscowych zespołów ludowych i disco polo , piwo z pobliskiego browaru , strzelanie z łuku i z wiatrówki.. Nie lubię takich imprez , ale nie siedzieliśmy na kanapie a to się liczy. W czasie kiedy byliśmy na festynie w automacie piekł się chlebek na kolację . Wróciliśmy na kilkanaście minut przed    końcem cyklu pieczenia . Na imprezce oczywiście co trzeci to klient albo jakiś znajomy . Mężuś obgadał przy okazji temat mostu radiowego z Konsulem Królestwa Belgii ( mieszka w miejscowości gdzie był festyn) . Gość jest "wporzo', wrósł w miejscową społeczność ,kilka lat temu ożenił się z Polką z okolicy , dziecko posyła do miejscowej szkoły , spotykam go czasem na zakupach Biedronce , mówi bardzo dobrze po polsku, nawet z lekkimi naleciałościami charakterystycznymi dla gwary wielkopolskiej , prowadzi własną firmę przy domu. Normalny facet . Jeśli ktoś nie wie , nie zgadnie,że to ktoś na tak ważnym stanowisku.  Na scenie brzmiały skoczne nuty disco polo a obok w namiocie miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich serwowało kawę i placki własnej roboty

Harcerze prezentowali sprzęt wojskowy z lat 70-tych . Można było ubrać się w kombinezony i maski albo pogadać " z frontem" przez wojskową radiostację 



 












Dmuchany zamek dla maluchów  ( ten duży w koszulce w paski to właśnie Konsul)







Cymbergaj dla trochę większych 



A tu już ludowy zespół zwarty i gotowy do występu 


3 komentarze:

  1. Powialo latem ... czasem takie klimaty potrzebne, zeby odreagowac stresy zycia. buziam Hania

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj potrzebne mi i to mocno.

    OdpowiedzUsuń