Od rana miasto zalewają
strugi wody . I bardzo dobrze , bo deszcz w naszej okolicy bardzo
potrzebny . Od dwóch miesięcy właściwie nie padało, pokropiło
zaledwie . Zieleń odżyła i wyostrzyła kolory a zapachy
zintensywniały . Właściwie to lubię deszcz. .. Widok kropel wody
na płatkach kwiatów, trawie , listkach i gałązkach jest jedyny w
swoim rodzaju. Szkoda tylko ,że tak zimno , tylko 8 stopni na
plusie .Wczoraj zaliczyłam kolejny spacer z kijkami . Dobrze mi to
robi. Moje panie kijkowe mają lenia , narzekają ,że im się nie
chce ale idą . A mnie jakoś się chce . Zawsze byłam osobą
dynamiczną , ruch to mój żywioł więc te wędrówki sprawiają mi
przyjemność. Okien w kuchni znów nie umyję , chyba,że do mojego
powrotu z pracy deszcz ustanie . Mężuś kontynuuje drobne naprawy
w domu , a ja muszę zająć się domowymi sprawami ; takie tam
przepierki, sprzątanie , gotowanie … Dziś pierwszy w tym roku
letni obiadek ; młode ziemniaczki , kalafior i sadzone jajo ze
szczypiorkiem , mniaaaam. Chyba wskoczę jeszcze do osiedlowego
sklepiku po maślankę .żeby było całkiem letnio. A jutro szparagi
!!! Uwielbiam szparagi. Mężuś zjada ale się nie zachwyca , ale
w sezonie przynajmniej z 2-3 razy muszę je podać. Przecież to
jeden z naszych wielkopolskich przysmaków .Na niedzielę nakupiłam
owoców i zrobię jakiś sernik na zimno . Czymś trzeba rodzinkę
uszczęśliwić.
Zastanawiam się kiedy
w końcu moja matka się ustatkuje. Znów nam numer wycięła.
Nikomu nic nie mówiąc pojechała sobie dziś rano w góry na
tydzień ze swoimi emerytami. Pewnie w ogóle byśmy się tego nie
dowiedzieli , ale starsza synowa spotkała ją w wczoraj w sklepie
jak kupowała jakieś „Życie na gorąco” czy inny szmatławiec ,
„na drogę , żeby jej się nie nudziło w czasie jazdy” ,
raczyła synową poinformować . No to Młoda ją wypytała co i
jak. No ja p.....e. Niech jedzie , nie mam nic przeciw temu , niech
se nawet „wnuczka” przygrucha jak chce , ale do licha , ona ma 77
lat , niech choć poinformuje ,że się gdzieś wybiera,. Jak się
jej coś stanie to nawet nie będziemy wiedzieli gdzie jej szukać .
I pytanie za co pojechała ? Aż się boję do spółdzielni
mieszkaniowej dzwonić , żeby sprawdzić czy za mieszkanie płaci.
Tym samym życzenia na Dzień Matki ograniczą się do telefonu –
jeśli w ogóle go odbierze.
Po południu jedziemy z
życzeniami do teściowej. O teściową się martwię . Choruje, a
żaden medyk nie potrafi powiedzieć na co . Jeden gada,ze bóle, bo
biodro do wymiany, inny,że reumatyzm w kolanie , jeszcze inny co
innego , do tego sprawy nerkowe, bolące ramie , po wypadku sprzed
kilku lat i rozrusznik serca . Cierpi kobieta. Ja myślę ,że
powinien ją geriatra zbadać , sprawdzić leki , czy na pewno
wszystkie , które jej medycy pozapisywali może brać i zapisać
leczenie stosowne do jej wieku . Ale Szwagroska wie swoje . Woli
latać po wszystkich możliwych lekarzach w okolicy . Każdy gada
co innego , jeden od drugiego mądrzejszy , a Babcię jak bolało tak
boli.
A mnie naprawdę
jakiś SKS dopada . Rano zapomniałam sobie ciśnienie zmierzyć ,
ale to pikuś , mogę to zrobić później i zabrać leki, które
mam brać przed południem . Chyba sobie porozkładam , po
wszystkich torebkach , które noszę w ciągu tygodnia,żeby mieć
pod ręką … Babcia się robię , nie ma to tamto. A propos
babci , dostałam nowe zadanie babciowe ; muszę uszyć ubranko dla
Mini , dziewczyny Myszki Miki. Młodzież kupiła Heluni używaną
maskotę jej ulubionej postaci z bajki , tyle,że golasa . Mam jej
kreację zrobić. Zrobię , już nawet kupiłam materiał w biało
-c zerwoną krateczkę i czerwoną koronkę . Od tego są przecież
babcie ,żeby takie rzeczy robić.
Fajnie dziś gra moje
ulubione radio Merkury.
****************************
*****************************
Sobota 21.40
Plan prawie wykonany. Kawałek podłogi naprawiony , pranie w trakcie ( gosposia czyt. pralka się tym zajmuje ) . Sernik właśnie chłodzi się w lodówce . Teściową odwiedziliśmy . Obolała , z trudem się porusza i widać ,że jest źle , bo nawet do rozmowy się nie włączała.
W drodze powrotnej z radia włączonego w aucie dowiedzieliśmy się ,że płonie sala ciszy , pozostałość po dawnym Tonsilu , niegdyś duma zakładu i miasta , jedyna taka w Europie , służyła do testowania głośników. Przyjeżdżali do nas z tak sławnych firm jak Thomphson czy Grundig testować swój sprzęt . A dziś zakłady w stanie szczątkowym . Jednym z ostatnich budynków przeznaczonych do rozbiórki była własnie ta sala.. Zapaliła się pianka poliuretanowa , z której było wykonane wygłuszenie. Nie wiem co o tym myśleć , może po prostu przypadek , jakieś zaprószenie ognia przez bezdomnych , którzy się po tym terenie kręcili , a może celowe ,żeby developerowi , który to kupił nic już nie stało na przeszkodzie do rozbiórki , bo oztatnio podnosiły się głosy, żeby salę ciszy zachować i stworzyć tam muzeum zakładu . dawni pracownicy łudzą się wciąż ,że zakład w jakiś cudowny sposób odżyje. Miasto zadymione , odcinek krajowej 15-tki zamknięty , akcja ratownicza na wielką skalę aż 22 zastępy strażaków z miasta i okolic, nawet z Poznania . Ginie w płomieniach kawałek historii miasta . Zginąłby i tak prędzej czy później , zrównany z ziemią przez developera . Szkoda .
Ze mnie to pewnie "belejaka" babcia jest. Nie szyję, nie drutuję!
OdpowiedzUsuńNa nauki powinnam sie do Ciebie wprosić! Tylko kiedy?
Ano , ten czas ... Ledwo z włoskich peregrynacji wróciłaś już do Reichu lecisz... A ja przy robótkach odreagowuje firmowy stres.
OdpowiedzUsuń