że już piątek. Ciężki rok , ciężki miesiąc, ciężki tydzień i tak w kółko. Na lepiej na razie się nie zapowiada. Skoczyło mi ciśnienie . Czuję to wyraźnie od jakiegoś czasu. Parę razy sobie zmierzyłam w domu , a dziś zaprzyjaźniony medyk mi potwierdził i zapisał leki. Na razie w małej dawce . No dobra , jakiś czas mogę je brać. Mam nadzieję ,ze skutków ubocznych po nich nie będzie.
Jutro impreza u producenta central. Nie wiem czego się spodziewać . Zapowiada się trudne szkolenie , potem jakieś sprawy biznesowe ( choć to krótko ) i kolacja . Pewnie będę jedyną babą oprócz dziewczyn z marketingu i szefową handlu . Chociaż może nie , zawsze kilka było na zjazdach . Nowej kreacji nie szykowałam . Kremowe , letnie spodnium i na wypadek ochłodzenia długie czarne spodnie, czarny top i czerwony aksamitny żakiet.
Po tygodniu przerwy wyrwałam się w końcu na kijki. Pięknie było , choć jutro pewnie będę miała trudności w poruszaniu. Strasznie się zasiedziałam. Powietrze pachnie młodością . Mieszają się aromaty świeżej trawy, rzepaku , bzów i ziemi , kwitnących drzew i wiatru. Coś pięknego . Przy przydrożnym Krzyżu spotkałam ludzi śpiewających Litanię do Matki Boskiej i pieśni maryjne. Aż się zdziwiłam,że ludzie jeszcze ten zwyczaj pamiętają i kultywują . Myślałam ,że odszedł bezpowrotnie tak jak odeszło dzieciństwo u babci.
Tak poza tym moja wnusia dostała dyplom przedszkolaka . Była przeszczęśliwa z tego powodu. To był jej dzień w przedszkolu, bo reszta maluchów dyplomy dostała juz we wrześniu a ona dopiero drugi miesiąc chodzi . Całą drogę do domu podskakiwała i podśpiewywała " jestem przedszkolakiem , dostałam dyplom" i oczywiście zarządziła, że mają ją przywieźć do babci dziadzi , bo musi dyplom pokazać.
Wnusiu robi się bardzo podobny do mojego ojca. Nauczył się w końcu wołać siusiu . Z resztą jeszcze nie całkiem mu wychodzi , ale to kwestia kilku najbliższych dni, może kilku tygodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz